W jakim stopniu nieustanne chorowanie zmienia człowieka?
Kim byłabym, gdybym była zdrowa?
Z cała pewnością pracowałbym ciężko, zarabiając kilka tysięcy euro. Byłabym wiecznie zajęta i
zapracowana. Coś więcej znaczyłabym w tym życiu. Nie tylko finansowo. Miałabym, i słusznie, prawidłowo rozwinięte poczucie własnej wartości i ważności. Gdybym posiadała jakieś istotne stanowiska to, być może, stałabym się arogancka i zarozumiała. Nie musiałabym, niejako na siłę, wymyślać sobie różnorodnych zajęć „zastępczych”. Nie znałabym pięciu języków, gdyż nie miałbym czasu, aby się ich nauczyć. Musiałabym rano, być może nawet wcześnie, wstawać z łóżka (brrrr). Posiadalibyśmy liczniejszą rodzinę. Mogłabym być np. dumna ze swoich osiągnięć. Miałabym np. upierdliwego szefa lub sama nim była. Zapraszano by mnie na smaczne lunchy i dinery i płacono by za nie całkiem sporo. Stres, nazwijmy to „szpitalny” zamieniałbym na stres „zawodowy”. Nie byłabym więcej zażenowana faktem, ze jestem na czyimś utrzymaniu. Wymądrzałabym się nieustannie dodając sobie i swojej pracy wagi oraz znaczenia. Kupowałabym znacznie więcej ciuchów. Nie przeczytałabym tych wszystkich rewelacyjnych książek. Nie miałabym tej głębokiej zmarszczki między brwiami powstałej wskutek nieustannego bólu. Nie mielibyśmy (o zgrozo!) psa. Nie potrafiłbym tak fantastycznie (a jakże!) gotować.
Życie moje nabrałoby głębszego sensu.
Byłabym więc zdecydowanie inną osobą. Tą samą, ale nie taką samą.
