Za górą
Za doliną
Za chmurą
Za rzeką
Mieszkasz sobie zdrowie.
Dlaczego tak daleko?
Widzę cię dobrze
W kotlinie, poniżej
Widzę i proszę:
Przeprowadź się bliżej!
Za górą
Za doliną
Za chmurą
Za rzeką
Mieszkasz sobie zdrowie.
Dlaczego tak daleko?
Widzę cię dobrze
W kotlinie, poniżej
Widzę i proszę:
Przeprowadź się bliżej!
Andy stara się zawsze jakoś mnie pocieszyć i pomóc. To najprawdziwszy Anglik, lekarz z wykształcenia, a artysta z zamiłowania. Przysyła mi więc rożne rzeczy „ to cheer me up”. A także czasami służy za kierowcę.
Thanks Andy!
Znowu zaliczyłam pobyt w moim ulubionym miejscu tzn. na pogotowiu. Ruch, zamieszanie, masa chorych ludzi. Wydawało mi się, że nagle wszyscy, ale to dokładnie wszyscy zaczęli chorować. Podziwiam szczerze pracujących tam ludzi. Mili, grzeczni, opanowani i kompetentni. A pacjenci wiadomo rożni. Ludzie w stresie reagują w przeróżny i w nie zawsze przewidywalny sposób. Ktoś jednak panuje nad tą pozorną jednak anarchią. Chapeau bas!
A ja leżę sobie w wyizolowanym miejscu podłączona do kroplówek. Szczelnie osłonięta zasłonkami. Tylko ja i ona. Lub raczej ona i ja, moja choroba. Jest bardzo, bardzo cicho, a lekarstwo zaczyna działać. Czuję się cudownie. Naprawdę. Na dodatek dyżurujący chirurg jest absolutnie wart grzechu.
Wreszcie przestało mnie boleć.
Chciałabym tutaj pozostać na zawsze.
Oto co znalazłam u nas w salonie w ubiegły weekend.
Taka fajna, miła niespodzianka.


Często patrzę na swoje życie z pozycji biernego obserwatora, a nie z pozycji aktywnego jego uczestnika czy kreatora. Oglądam je jak film w telewizji. Wcale w nim nie gram, nie reżyseruję, nie nakręcam.
Ot, obca osoba, obca historia, nieznany wątek akcji. Nie mam wcale wpływu na przebieg i zakończenie filmu i, co gorsza, jakby specjalnie mnie to nie obchodzi. Cudza bajka, cudze problemy, cudze zawiłości losu. Ktoś tam chodzi i biega po ekranie beznadziejnie szamocząc się z przeciwnościami. Mały, słaby, litości i pożałowania godny człowieczek. Smutne, cholera, jak nie wiem co!
Jedno wiem, że z całą pewnością nie będzie w tym filmie ”happy endu”.
W mojej dłoni
Uziemiony:
wielki,
mądry
i spełniony.
W moim sercu
Uwięziony:
czuły,
dobry
i zraniony.
W mojej duszy
Zakochany.
Mój jedyny.
Najwspanialszy.
Tak oddany.
Z okazji świąt postanowiłam uraczyć najbliższą rodzinę przysmakami z Polski. W związku z tym trzeba, rzecz jasna, pojechać do jakiegoś polskiego sklepu. Pojechać, gdyż sklepik z polskimi artykułami w naszym mieście zbankrutował. I słusznie, niestety. Było tam byle jak, naśmiecone, brudno. Artykułów, co kot napłakał, a ruskich pierogów nawet pies nie chciał zjeść. Za ladą stało całkiem ładne dziewczę (właścicielka jak się później okazało) z groźną miną. Klienta nie pozdrawia, nie dziękuje, nie życzy miłego weekendu…itp. Swojskie klimaty. Zresztą, w jaki sposób ma pozdrowić, dziękować i życzyć skoro, UWAGA, nie zna języka. Prawdziwa biznesmęka. Ekonomista ze mnie żaden, ale nawet ja wiem, że w takiej sytuacji biznes jest absolutnie bez szans. Pytam czy przynajmniej mówi po angielsku. Nie, of course. Pytanie o angielski nie jest bez sensu. Miasto nasze jest nieduże, uniwersyteckie i spora część studentów, naukowców czy doktorantów posługuje się właśnie angielskim. No cóż, nie moje pieniądze, nie mój problem.
Nie ma rady, jedziemy do stolicy. Znaleźliśmy kilka adresów na Internecie i szukamy. Pierwszy sklep już z zewnątrz zrobił tak koszmarne wrażenie, że się nawet nie zatrzymaliśmy. Drugi zamknięty bez żadnego wyjaśnienia. Ale do trzech razy sztuka………. bingo. Mała nora niedaleko polskiej ambasady. Wchodzimy, a na zapleczu lecą k**** aż miło. Swojskie klimaty? Dziękuję. Nie dla mnie. Po chwili wychodzi jakiś koczkodan. Ale nieważne. Zdobywamy kilka podstawowych, bardzo drogich produktów i uciekamy jak najszybciej, gdyż koczkodan robi się bardzo rozmowny i wręcz spoufala się z klientem. Swojskie…. . Do kabanosów, koncentratu barszczu i klusek z mięsem dokupujemy piwo („Żywiec”) i do domu. Piwoszem nie jestem i tak po prawdzie to piwo może dla mnie nie istnieć, ale „Żywiec” chyba do liderów światowych nie należy.
Szkoda, że tak to wygląda. Pomimo ogromnego wysiłku intelektualnego i głębokiej analizy (LOL) doszłam do wniosku, że mam ani jednego polskiego produktu, który wzbudzałby jakąś tęsknotę. Chętnie jednak wsparłabym polski biznes, ale chcę kupować w ładnie i estetycznie urządzonym sklepie, mieć świeże artykuły, być grzecznie oraz przede wszyskim profesjonalnie obsłużoną. Nie chcę naprawdę nic więcej poza normalnymi flamandzkimi standardami.
Dlaczego normalność to ciągle nie są swojskie klimaty ?
Wskutek wiadomego kryzysu finansowego bardzo, ale to naprawdę bardzo wiele osób straciło ogromne pieniądze. Niektórzy nawet po (sic!) kilkaset milionów euro. Sprawa nie jest prosta. Wiele z tych bogatych ludzi odziedziczyło po prostu majątki, na które ciężko pracowały całe pokolenia. Niektórzy ponieśli całkowite lub częściowe bankructwa.
Oto ironiczny komentarz do całej sytuacji wspominanego już wcześniej Kamagurki:

Tłumaczenie:
„Czasami puszczam sobie wodze fantazji i myślę,
że jestem biedny…..……
………..i muszę grać w golfa
piłeczką do pingponga”.
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
Disability Advocacy and Empowerment
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
Anna Chałupczak- Winiarska