Archiwa miesięczne: Lipiec 2009

La folie.

                            Chora czy nie chora pognałam (a co !) na zakupy. Dawka kortyzonu potrafi naprawdę czynić cuda nad cudami! Ostatni tydzień solden, czyli przecen trzeba koniecznie wykorzystać. Zniżki sięgają 80%. Obkupiłam się niewiarygodnie i wydałam mnóstwo pieniędzy.

Tyle radości i szczęścia!

A że to szczęście jest banalne i trywialne? Let it be.

                            Niestety, pewnie większości z tych nowych szmat nigdy nie założę.

 

Anestezjolog.

                                      Anestezjolog.

Tutaj, myślę, nie wiele trzeba tłumaczyć:

 

Pacjent krzyczy:”AAAUWW”!

Lekarz uspokaja: „Cicho! Anestezjolog śpi”.

                                                            (autor:Kamagurka).

 

Dzikie mięso.

                         Strach przed jutrzejszą, kontrolną wizytą jest ogromny. Wręcz irracjonalny.

Co ZNOWU zobaczy chirurg na scanningu?

                        Wiem, że sytuacja nie jest najlepsza. Oprócz „normalnych” problemów zaczęło rosnąć mi w brzuchu „dzikie mięso” (tłumaczę dosłownie).

Okropność!

Staram się jednak jak mogę poskromić wyobraźnię!

 

Smutne.

„W związku ze zwiększającymi się możliwościami leczenia, a także coraz szerszym wykorzystywaniem różnorodnych i kosztownych technologii oraz sprzętu technicznego, większość dyskusji wokół medycyny koncentruje się na kosztach, sposobach ich obliczania i kontroli, jak również prywatyzacji czy komercjalizacji. Analizy te, skupiając się na samych środkach, które należy wykorzystać i sprawiedliwie podzielić, pomijają dyskusję o celach, które medycyna jako specyficzna profesja powinna realizować. „To nasilenie wyłącznie ekonomicznych debat – jak napisano o medycynie amerykańskiej w raporcie Hastings Center – nie tylko nie rozjaśniło sytuacji, ale przyczyniło się do jeszcze większych nieporozumień w dotychczasowej, zbyt ubogiej dyskusji wokół celów i zadań medycyny. (…) Bez takiej refleksji różnorodne reformy przeprowadzane na całym świecie mogą zawieść albo nie osiągnąć tego, czego oczekiwano. Ekonomiczna presja wywierana na medycynę tym bardziej wymaga głębszej refleksji nad jej celami.


Jeszcze gorzej niż z samym bólem radzi sobie medycyna z cierpieniem. „Świadome i emocjonalne cierpienia towarzyszące chorobie są często nierozpoznane i nieleczone”. Nawet jeśli zostają zauważone, traktuje się je jako pozbawione większego znaczenia. W stosunku do cierpiącego pacjenta dominuje apersonalistyczne, scjentystyczne podejście farmakologiczne, w którym wobec różnych lęków i niepokojów chorego nadużywa się uśmierzających narkotyków zamiast osobowej obecności, troski, wsparcia i rady.


Podobnie nie radzi sobie medycyna z cierpieniami wywołanymi chorobami psychicznymi, które dotykają dziś miliony ludzi. Dość często udzielając pierwszej pomocy medycznej, zwraca się uwagę na zaburzenia biologiczne, ignorując psychiczne. Wynika to z przekonania, że choroby psychiczne są mniej ważne. W konsekwencji prowadzi to jednak do hamowania rozwoju psychiatrii.

 

Oprócz chorób psychicznych człowieka nękają różnego rodzaju niepokoje egzystencjalne. Człowiek dotknięty chorobą stawia najtrudniejsze pytania. Nie tylko o to, dlaczego jest chory, dlaczego cierpi, ale także dlaczego musi umrzeć i jaki jest sens życia. „Medycyna jako taka nie potrafi odpowiedzieć na te pytania. Niemniej od lekarzy czy pielęgniarek chorzy oczekują jakiejś odpowiedzi”.Możliwe jest odwołanie się do własnego doświadczenia, do poszukiwanych przez siebie wartości i podzielenie się tym w duchu współczucia i więzi z drugim człowiekiem”.

(ks. prof.dr hab Tadeusz Biesaga)

 

Nawet bardzo. Bardzo smutne.


Pytania.

Znak zapytania.Co po nas?

Co bez nas?

A co przed nami?

 

Co warte zachodu?

Kto zdradzi?

A co nas zrani?

 

Gdzie prawda?

Gzie kłamstwo?

Gdzie życie?

Gdzie śmierć?

 

Co ważne?

Co błahe?

I co trzeba mieć?

 

Kto mądry?

Kto ładny?

Kto głupi?

Kto śmieć?

 

I gdzie jest mój rozum

By poznał odpowiedź?

 

Brat Benjamin.

                          “Lepiej późno….” obejrzałam film “The curious case of Benjamin Button”. Podobał mi się bardzo. Nie będę tutaj silić się na jakąś recenzję, ponieważ takowych powstało już tysiące, ale na własne refleksje dotyczące filmu. Brad Pitt gra dobrze, ale chyba widziałam go już w lepszej formie. Gdzie ? Np. w „Kalifornia”, „Se7en”, „Legends of the Fall”, „Babel”, „Burn after reading”. Za to Kate Blanchett jak zwykle rewelacyjna. Jak wszędzie. Jak ona to robi, że czy w „Elizabeth”, „The aviator”, „Babel”, „Charlotte Gray” i w wielu, wielu innych filmach ZAWSZE jest fantastyczna? Niektórzy aktorzy są dobrzy, ale ciągle tacy sami (taki de Niro nie przymierzając), a ona za każdym razem inna, zaskakujaca i autentyczna. Na dodatek, kobieta przeciętnej urody, wzorowa żona i matka.

                    Sama idea historii Beniamina jest ciekawa i fascynująca. Utkwił mi w pamięci fragment listu Beniamina do córki:  „or what it’s worth: it’s never too late or, in my case, too early to be whoever you want to be. There’s no time limit, stop whenever you want. You can change or stay the same, there are no rules to this thing. We can make the best or the worst of it. I hope you make the best of it. And I hope you see things that startle you. I hope you feel things you never felt before. I hope you meet people with a different point of view. I hope you live a life you’re proud of. If you find that you’re not, I hope you have the strength to start all over again”.


                          Czy gdyby tak było NAPRAWDE, że stawalibyśmy się z wiekiem coraz młodsi fizycznie, czy z większą przyjemnością patrzylibyśmy w lustro? Byłoby mniej operacji plastycznych? Mniej stresu związanego ze starzeniem się i ze zmarszczkami?

 

Z drugiej strony: młody wcale automatycznie nie znaczy piękny.

 

                        Czy ja osobiście chciałabym być coraz młodsza tylko ciałem? Mieć ciało nastolatki, a umysł, powiedzmy, 80 latki? Chyba nie. W rzeczy samej to jest jednak straszna idea. Wyobrażam sobie, że budzę się jako (atrakcyjna, rzecz jasna) młoda dziewczyna obok faceta i nie pamiętam jego imienia ponieważ tak naprawdę mam 80 lat. Horror.

                       Film jest także ciekawie i oryginalnie nakręcony, a charakteryzacja, szczególnie Pitt’a znakomita. Mam nadzieję, że jednak będzie on wyglądał trochę lepiej na starość. Jak na razie, wg. mnie, starzeje się całkiem znośnie.

 

Stan posiadania.

                               Trudno określić, kiedy jest naprawdę zadowalający. Co dla jednych jest luksusem, dla innych jest po prostu stanem ledwo wystarczającym. Tak to już jest na tym niesprawiedliwym świecie.

                     Ja miałabym wszystko: dom z ogrodem pod Brukselą, super samochód, euro’s na ciuchy, wakacje, wyjścia, restauracje….. . Ba, posiadam piękną i drogą biżuterię.

Mam wsparcie rodziny i przyjaciół oraz Miłość, o której pisze się książki i nakręca filmy.

Nie jestem odrażająco szpetna i w miarę inteligentna.

Ja to wszystko wiem i naprawdę doceniam.

                       Niestety często nie posiadam zwyczajnie siły, aby z tego wszystkiego się cieszyć i korzystać.

Nie posiadam bowiem siebie

Są dni, że choroba przesłania wszystko, a ja gdzieś znikam w jej przepastnej otchłani.

 

Jazz.

Jazz.

 

Jazz2.

 

Ubiegły weekend u nas w mieście.

Rewelacyjna wprost pogoda, znakomite jedzenie oraz wino (dużo).

Ukochany człowiek u boku i całkiem dobra, jazzowa muzyka.

Czegóż można chcieć więcej?

Niczegóż.

 

Prawie.

 

Assideramento.

                    Właśnie sobie uświadomiłam, że zaczęły się wakacje. Z powodu mojego ostatnio wyjątkowo intensywnego chorowania, straciłam w jakimś sensie poczucie czasu.

Straszna rzecz.

                   Koncentruje się prawie wyłącznie na cierpieniu zapominając jakby o otaczającym mnie świecie. A tutaj tyle się dzieje! Wybory, problemy, rozruchy, niepokoje. Nowi ludzie się rodzą, inni umierają…. A ja tkwię w czymś w rodzaju hibernacji. Jestem jakby zamknięta w jednoosobowej klatce, wprawdzie przeźroczystej, ale dźwiękoszczelnej. Niby widzę i jestem obecna, świadoma tego co się dzieje, ale nie jestem w stanie w pełni absorbować i przeżywać napływających informacji. Taki pancerz.

 „Gdzieś obok nas

Obok nas

Życia nurt

Obok nas

Świateł blask

Miasta rytm

Gwar i szum

Obok nas

Płynie tłum

Obok nas

Tyle zmian niesie czas

Dzieje się tyle spraw”.

 

(Śpiewał Mistrz).

 

A tu słyszę o jakiś planach wakacyjnych.

Cholera, muszę wyjść z tej lodówki !

 

Czas. 37

Prenez le temps de rire:

Rire, c’est la marque de l’âme!

Prenez le temps de jouer:

Jouer, c’est le secret de la jeunesse!

Prenez le temps de lire:

Lire,  c’est la fontaine de la sagesse!

Prenez le temps d’être calme:

Être calme, c’est la condition du succès!

Prenez le temps d’être bon:

Être bon,  c’est le chemin d’être heureux!

Prenez le temps de penser:

Penser,  c’est l’outil du pouvoir!

Prenez le temps d’aimer:

Aimer,  c’est la raison de vivre!

 

                             To takie, z pozoru lakoniczne, a tak w zasadzie bardzo głębokie przesłanie dotyczące priorytetów w naszym życiu. Zrozumiałe jednak dla tych, którzy „parlują”. Ci zaś, którzy nie potrafią, niech się zabierają do nauki. (LOL).