Wygląda na to, że choroba troszkę przysnęła i uda się nam wyjechać na wakacje. Jedziemy do Czech, do małego domku niedaleko Pragi. „Zahaczymy” także niejako trochę o Polskę.
O Pradze wszyscy znajomi wyrażają się niezwykle entuzjastycznie, a więc zobaczymy. Trochę europejskich stolic już widziałam i oto absolutnie subiektywna moja lista preferencyjna:
- Paryż – absolutnie moja miłość z wielu względów (od języka począwszy) na historii i kulturze skończywszy. Niestety „le trafic” obrzydliwy i może zepsuć każde wakacje.
- Londyn – miło, czysto i grzecznie. Przestrzeń i zieleń; dobra komunikacja miejska; gorsze, niestety, jedzenie.
- Madryt – przestronnie i bardzo czysto. Naprawdę sporo do zobaczenia. Nie lubię jednak ani kuchni hiszpańskiej, ani samych Hiszpanów (mało sprawni językowo) oraz niespecjalnie uprzejmi dla obcych.
- Kopenhaga – miła atmosfera oraz bardzo grzeczni i pomocni autochtoni. Minusy to pogoda i ceny w restauracjach.
- Amsterdam – miasto wyjątkowe pod względem atmosfery i sposobu życia i bycia, chociaż samych zabytków nie mają zbyt wiele.
- Rzym – dorobek historyczny wprost porażający. Niestety wszystko psują zbyt liczni turyści. ”La cuccina italiana” dla turystów to po prostu tragedia, a hotele nawet dobrej klasy i kasy nie są najlepsze.
- Bruksela – najlepiej znana mi ze wszystkich stolic. Pomieszanie przepięknych, godnych zwiedzenia dzielnic z takimi, do których lepiej nie wchodzić. Kulinarnie absolutny top europejski lub nawet światowy.
- Luksemburg – porządnie, grzecznie i poprawnie, ale jakby trochę nudno. Bardzo spokojnie. Sielsko i anielsko.
- Berlin – wielki plac budowy i przestrzenie niewyobrażalne w innych miejscach; niewiarygodne wprost zmiany na lepsze. Tanio oraz grzecznie w restauracjach.
- Helsinki – chyba jedna z najbardziej pustych, nawet w komunikacji miejskiej, stolic. Bardzo, ale to bardzo uprzejmi mieszkańcy. Świetnie zaopatrzone sklepy z ciuchami. Minus: ceny alkoholu oczywiście.
- Ateny – dorobek historyczny rzeczywiście imponujący, tanie i smaczne jedzenie, ale klimat nie dla mnie. Niezbyt czysto i bardzo głośno, ale widok Akropolu nocą jest wart każdych pieniędzy.
- Budapeszt – pomieszanie z poplątaniem wszystkiego naraz (a jest sporo do zwiedzania) i brudno, niestety. Chaos na ulicach.
- Sofia – nic specjalnego. Widok wszędzie biegających, bezpańskich psów był dla mnie nie do zniesienia. Dobry, tani relatywnie hotel z naprawdę profesjonalną obsługą.
- Belgrad – nie podobał mi się wcale. Sporo złych twarzy na ulicach. Komunizm ciągle żywy. Chaos komunikacyjny.
Więcej grzechów nie pamiętam…..
Jeżeli będę miała wystarczająco siły to zwiedzę w tym roku także Warszawę i jestem bardzo ciekawa gdzie umieści się ona w moim rankingu.
A na razie życzę nam: Bon voyage!


