Mąż w USA, reszta Bóg jeden raczy wiedzieć gdzie. „Er is zelf geen kat te zien”. To jest oczywiście po flamandzku i znaczy, że nawet kota nie widać (co akurat w mojej okolicy, gdzie mieszka 8 kotów, jest nieprawdą). Cisza i spokój. A dokładnie: zbyt cicho oraz zbyt spokojnie. Samotność czai się podstępnie w każdym, nawet najmniejszym kącie. Jestem w dobrym, doborowym towarzystwie: pies, choroba, pustka, wino i ja. Niekoniecznie w tej kolejności.
Zostaje, jak zawsze na pocieszenie, najukochańsza z poetek:
„Ktoś ma dziś serce chore
W te zimną, nocną porę…
Dyga spłoszona świeca.
Wicher dmucha do pieca…
Jęczy, płacze w kominie
Ten, co mu Nikt na imię…
Ktoś jest zły, Ktoś ma dosyć,
A Nikt płacze po nocy…
Źle Komuś, źle Nikomu
I w przestrzeni, i w domu….”.
A ja muszę się spieszyć z opublikowaniem tej notki zanim butelka zostanie całkowicie opróżniona.