Archiwum dnia: 1 sierpnia, 2009

Smutny ktoś.

                           Mąż w USA, reszta Bóg jeden raczy wiedzieć gdzie. „Er is zelf geen kat te zien”. To jest oczywiście po flamandzku i znaczy, że nawet kota nie widać (co akurat w mojej okolicy, gdzie mieszka 8 kotów, jest nieprawdą). Cisza i spokój. A dokładnie: zbyt cicho oraz zbyt spokojnie. Samotność czai się podstępnie w każdym, nawet najmniejszym kącie. Jestem w dobrym, doborowym towarzystwie: pies, choroba, pustka, wino i ja. Niekoniecznie w tej kolejności.

Zostaje, jak zawsze na pocieszenie, najukochańsza z poetek:

 

„Ktoś ma dziś serce chore

W te zimną, nocną porę…

 

Dyga spłoszona świeca.

Wicher dmucha do pieca…

 

Jęczy, płacze w kominie

Ten, co mu Nikt na imię…

 

Ktoś jest zły, Ktoś ma dosyć,

A Nikt płacze po nocy…

 

Źle Komuś, źle Nikomu

I w przestrzeni, i w domu….”.

 

                        A ja muszę się spieszyć z opublikowaniem tej notki zanim butelka zostanie całkowicie opróżniona.