Archiwum dnia: 6 sierpnia, 2009

Positive thinking?!

Myśl pozytywnie!

Ten zdumiewający efekt potwierdzono wielokrotnie. Najdziwniejsze jest jednak to, że bodźcami leczącymi mogą stać się pewne myśli. Ludzie, którzy tworzą przyjemne, konstruktywne wyobrażenia, stają się zdrowsi. Ci, którzy w nieskończoność rozpamiętują porażki, niepowodzenia, nieszczęścia, dodatkowo wywołują u siebie choroby.Badacze odkryli, że można w związku z tym poprawiać swój stan zdrowia poprzez regularne tworzenie odpowiednich wyobrażeń (wizualizacji). Metoda ta polega na tym, że pacjenta uczy się wyobrażać sobie, że zdrowieje, że przez jego ciało przepływa dobroczynna substancja (np. srebrna woda) i oczyszcza go z wszelkich toksyn oraz chorób. Stan relaksu, który się wtedy uaktywnia i wyobrażenie wyzdrowienia faktycznie sprawiają, że rozwój choroby zostaje zahamowany.
Wszystkie zabiegi, o których mowa, nie wykluczają oczywiście typowego leczenia farmakologicznego. W psychice drzemią jednak potężne siły, które mogą przyczynić się zarówno do powstawania chorób i ich utrzymywania się, jak i zanikania. Jeśli znamy te siły i potrafimy je wykorzystywać – nie dajemy się chorobom.

(dr psychologii Marcin Florkowski)

Bardzo to proste, łatwe i optymistyczne; zbyt proste, zbyt łatwe i zbyt optymistyczne. Szczególnie jak na doktora psychologii. Generalnie lubimy przecież komplikować sprawy.

Doceniam siłę pozytywnego myślenia. Nieskromnie nawet powiem, że jestem mistrzynią w jego stosowaniu. Nieustająco gryzie mnie jednak pytanie: skąd brać siły na to wszystko?

Jeżeli choroba jest długa, ciężka i na dodatek nieuleczalna?

Szukam wsparcia w filozofii, psychologii, poezji i literaturze. Szukałam, bezskutecznie, w religii. Jednak najważniejsi dla mnie są ludzie. Głównie z nich wysysam siły i liczę na ich pomoc. Czerpię moc z ich ludzkich zasobów. Czasami czuję się jak pijawka żerująca na innych. Wysysająca z nich siły i bazująca na ich energii. Brzmi strasznie, wiem, ale inaczej nie potrafię. Staram się naprawdę niezwykle mocno dawać w zamian tyle ile mogę. Bilans nie wychodzi jednak na moją korzyść.

Następna wątpliwość: kto mi dał prawo, aby tak postępować?

No, kto?