Moja mama wyszła ze szpitala po ponad dwutygodniowym pobycie. W tym czasie przeszła na „drugą stronę” dwa razy i dwa razy przywrócono ją do świata żywych. Według lekarzy aktualnie nie istnieje zagrożenie dla jej życia. Aktualnie. Jak długo trwa, do jasnej cholery, „aktualnie”?
Jestem ciągle w szoku i przyznaję, że spanikowałam. Psu na budę ta cała moja psychologiczna wiedza. Wszystko stało się tak nagle i tak niespodziewanie. I co z tego, że jest już starszą panią skoro jeszcze nie jest staruszką? Ani fizycznie, ani tym bardziej psychicznie. Mama jest mentalnie młodsza od swoich rówieśniczek o jakieś 20 lat. Ma jeszcze tutaj bardzo, ale to bardzo wiele do zrobienia i do powiedzenia. Może brzmię trochę patetycznie, ale taka jest prawda.
Wszyscy mamy matki i wszyscy musimy je kiedyś stracić. Banał, ale także esencja życia.
„Vita enim cum exeptione mortis data est; ad hanc itur”. Czyli:” Życie bowiem zostało dane pod warunkiem śmierci; ku niej idziemy”. Hardcore.
Żałuję, że tyle czasu i energii straciłam na sporach z nią o przysłowiową szmatę, na sporach o rzeczy nieważne i trywialne. Myślę, że za mało pokazuję jej jaka jest ważna, mądra i potrzebna. Za mało poświęcam jej uwagi, troski i zainteresowania. Za mało koncentruję się na sprawach istotnych, a za dużo na pierdołach. Gubię gdzieś w zalewie życiowej sieczki i badziewia sprawy naprawdę ważne i jest mi szczerze przykro z tego powodu. Powinnam być mniej egoistyczna. Jeszcze nie jest za późno jak się okazuje. Przysięgłam sobie, że to się musi zmienić. I dlaczego jestem taka durna i nie wiedziałam o tym wcześniej? Nie wiedziałam? Halo. Mea culpa.
Wczorajsze święto przeżyłam intensywniej niż zwykle myśląc o tym, że mogło ono przebiegać zupełnie inaczej.

