Czyli my 🙂 Tak przynajmniej lubimy o sobie nieskromnie myśleć, a tu niespodzianka.
10.01. zbierano u nas choinki. W sobotę więc przed tym doniosłym wydarzeniem rozebraliśmy naszą, ciągle jeszcze śliczną i żywą, choinkę i wystawiliśmy do ogrodu z przodu domu. Obok wejścia na nasz teren. W poniedziałek rano mąż przed wyjściem do pracy powinien wystawić ją na chodnik, aby została zabrana. I zupełnie nie do wiary, ale dopiero wczoraj zauważyłam, że ta nasza choinka CIĄGLE stoi w naszym ogrodzie. Tak smutna, samotna i ogołocona. Stoi tam już prawie 12 (!) dni a żadne z nas, przechodząc obok niej czasami kilka razy dziennie, jej nie zauważyło. Mało tego. Drzewko jest przez cały czas znakomicie wprost widoczne z okna salonu!
W poprzednim naszym domu, gdzie był bardzo duży ogród, zakopywaliśmy zawsze choinki do ziemi. Czasami tam przejeżdżam i widzę jak pięknie wyrosły! Niestety w aktualnym ogrodzie zwyczajnie nie ma na to miejsca.
Po usunięciu drzewka living zrobił się naprawdę duży i przestronny. Nie ukrywam, że żal mi tych choinek; posłużą ludziom do ozdoby przez parę dni, a potem bezlitośnie wykorzystane sru i do utylizacji. Jak by nie patrzeć jest to jednak rodzaj pewnego barbarzyństwa. Zaczynam się głęboko zastanawiać nad kupnem sztucznego drzewa. Chociaż specjalnie za tym przepadam muszę przyznać, że aktualnie plastikowe choinki sa naprawdę piękne i praktycznie nie do odróżnienia od tych żywych. Wiem, wiem, że to nie to samo i że erzac oraz kicz….. . Są także cholernie drogie, ale spodziewam się, że jest to zakup jednorazowy. Na szczęście mam na to zastanawianie się sporo czasu…… chyba, że nasza ewidentnie postępująca skleroza rozwinie się u nas do tego stopnia, że całkowicie zapomnimy o następnych świętach.