Archiwum dnia: 1 lipca, 2011

Checkup.

                              Czyli po naszemu wizyta kontrolna w szpitalu. Brzmi po angielsku jakoś tak ładniej, krócej no i międzynarodowo. Wizyta była rutynowa i zaplanowana. Na początek miła pogawędka z ulubionym profesorem, potem pobranie krwi i nasiusianie do pojemniczka, i na koniec zdjęcie kręgosłupa szyjnego. Kręgi szyjne mam przeżarte i skorodowane na całego i grozi mi to uduszeniem się. Marna perspektywa, ale fakty są faktami.

                        Nic wielkiego taki checkup, a cały mój pobyt w szpitalu trwał od 10.30. do 16.00. Tak, tak 5,5 godziny. Gdyby nie to, że uważam się za lady to klęłabym tutaj jak przysłowiowy szewc. Najpierw zatkała się kolejka do profesora. Dziwne, gdyż zwykle jest on nie tylko sympatyczny, rzeczowy i profesjonalny, ale także punktualny.I to bardzo nawet. Potem za cholerę nikt nie potrafił mi pobrać krwi i musiano do tego wzywać anestezjologa (sic!). Anestezjologa. Mam bardzo cienkie i tzw. uciekające żyły (cokolwiek to oznacza) i stad ten cały cyrk. W międzyczasie spociłam się jak świnia ze stresu, bólu, bezsilności i poczucia zmarnowanego czasu. Siniak na ręce po tym fantastycznym pobraniu przez fantastycznego i profesjonalnego lekarza ma 8,5 centymetra (zmierzyłam)! średnicy. Zdjęcie kręgów szyjnych poszło w miarę bezproblemowo.

                           Na dodatek, kiedy chciałam sobie kupić z automatu kanapkę na lunch okazało się jak bardzo mam niesprawne ręce. Trzeba być szybkim, zwartym i gotowym; wrzucić 2 euro i natychmiast otworzyć takie specjalne drzwiczki, za którymi czają się różnorodne kanapki. Z powodu mojej nieudolności operacja się nie powiodła i zapłacona kanapeczka utknęła za drzwiczkami bezpowrotnie. Ale postanowiłam walczyć o nią jak lwica. Po pierwsze to jest jedna z moich ulubionych (ciemne pieczywo z szynka, sałatą, pomidorem i majonezem), a po drugie ZAPŁACONA. Wezwano, więc odpowiedniego technika (tylko on posiada odpowiedni klucz), a ponieważ była to pora właśnie lunchu czekałam na niego 45 minut. Głodna i wściekła jak diabli.

                           Dotarłam do domu zła i zmęczona. A to wszystko tak sprawnie, gładko i z rzetelną troską o pacjenta poszło w jednym z największych, w jednym z najlepszych i w jednym z najbardziej renomowanych szpitali w Europie.