Archiwum dnia: 6 lipca, 2011

Freiburg. 22

                                 Jutro wyjeżdżamy sobie na parę dni do Freiburga. Mąż jedzie tam służbowo, a ja jako najsłodszy w świecie balast. Byliśmy tam już wielokrotnie znam więc to miasto prawie jak przysłowiową własną kieszeń. Na dodatek mamy tam przemiłych znajomych, u których spędzimy najbliższy weekend. Fajnie.


Freiburg nie jest wprawdzie żadną Barceloną czy inną Florencją, ale z całą pewnością jest wart zobaczenia i zwiedzenia.

Aaaaaa……chorobo zostajesz w domu!