Noc głucha i ciemna
Czarna i bezsenna.
I znowu smutek
I znowu
rozstanie.
I nic to
Nie szkodzi
Wiem swoje
Mój Panie.
Bo ja znam odpowiedź
Na Pana pytanie:
Bo to jest przyjaźń
I także kochanie.
Noc głucha i ciemna
Czarna i bezsenna.
I znowu smutek
I znowu
rozstanie.
I nic to
Nie szkodzi
Wiem swoje
Mój Panie.
Bo ja znam odpowiedź
Na Pana pytanie:
Bo to jest przyjaźń
I także kochanie.
Wystawa widziana jeszcze przed wyjazdem na wakacje, ale nie zdążyłam napisać.
Zwykle opisuję sobie w tej kategorii wydarzenia kulturalne czy książki, które mi się bardzo spodobały. Tak samo miało być tym razem. Wystawa sztuki polskiej w Palais Des Beaux-Arts w Brukseli pod patronatem wielkich nazwisk: Alberta II (aktualnego króla Belgii) i prezydenta Komorowskiego. Towarzyszyły nam spore oczekiwania, gdyż wystawiano dzieła ludzi raczej w Polsce znanych: Mirosław Bałka, Monika Sosnowska, Tadeusz Kantor czy Wilhelm Sasnal. Ale….Boże pomiłuj.
Wszystko tworzone jakby przez amatorów czy przez dzieci z przedszkola. Nie ciekawie, nudno, bez polotu. Nie spodobało się nam prawie nic. Zawsze myślałam, że pani Abakanowicz wielką artystką jest, a tu wisiała wielka, zakurzona, zielona szmata mająca prawdopodobnie coś symbolizować. Ratunku. Albo kilka połamanych desek i mebli złożonych w wielką kupę. Nazwiska artysty nawet nie próbowałam zapamiętać. Przecieraliśmy oczy ze zdumienia. Wystawa jest częścią całego cyklu trwającego bodajże do grudnia “Poland in focus” poświęconego rzecz jasna Polsce. Mieliśmy w związku tym wydarzeniem dość rozlegle i ambitne plany, ale chyba nam trochę przeszło. Szkoda.
To ma być znana w świecie, współczesna sztuka polska?
Ok. można nam zarzucić, że nie jesteśmy znawcami czy koneserami sztuki, ale co z tego? Chyba właśnie dla takich ludzi jak my ta wystawa była przygotowana? Jednym słowem, jak dla mnie, kompletne fiasko i żenada. Niestety (a tak w zasadzie to na szczęście) nie zabrałam ze sobą aparatu fotograficznego żeby móc tutaj coś pokazać.
A nawet bardzo intymnie. Moja choroba jest ze mną zawsze 24/24 godziny i 7/7 dni w tygodniu. Chyba intymniej już nie można.
Ale ostatnio czuję się lepiej. I to zupełnie, ale to zupełnie nie wiem dlaczego. Nic się tak w zasadzie nie zmieniło. Mam te same od lat lekarstwa i tych samych od lat lekarzy. Lekarstwo jest relatywnie nowe, skuteczne i koszmarnie drogie. Łatwe w użyciu: ot jeden zastrzyk do brzucha raz w tygodniu i po wszystkim. I pomyśleć, że gdyby nie szczodry podatnik belgijski płacilibyśmy miesięcznie za kurację ponad 1200 euro! Niech żyją więc wysokie podatki i solidarność społeczna (wiem, wiem, że są to bardzo niepopularne poglądy) dzięki którym miesięczna terapia kosztuje nas całe 10 euro. Lekarze jak zawsze mili, uprzejmi i kompetentni.
Prowadzę ten sam tryb życia i bycia. Wiem, że ta sytuacja wcześniej czy później się skończy, gdyż już bywało tak w przeszłości. Wszystko może szlag trafić jutro, pojutrze lub np. bezpośrednio po opublikowaniu tej notki. Ale carpe diem.
W cuda osobiście nie wierzę, ale może to jeszcze troszeczkę tak pobędzie?

Göltzschtalbrücke (most nad doliną Göltzsch) – most kolejowy, największy ceglany most na świecie, jego długość wynosi 574 m. Został zbudowany w latach 1846 – 1851 przy użyciu ponad 26 milionów cegieł. Obecnie stanowi część linii kolejowej Reichenbach im Vogtland – Plauen.

Na tym, a także na następnym zdjęciu Františkovy Lázně w Czechach.


Dom z oczami – Zwicaku.

Świdnica.

Skocznia w Klingenthal.

Prawda, że przystojny sąsiad? Auerbach.

Ratusz – Zwickau.

Tu się urodził – Zwickau.

Ach, któż nie pamięta? Widziałam, że ciągle jeżdżą. Pomnik Trabanta w Zwickau.
Jeden twój dotyk
I cała jestem
Jak plastelina.
Miękka
Oddana
I tak się prężę
I tak się wyginam.
Lepisz mnie ciągle
Czule
Wytrwale.
Tutaj ulepszasz
Tutaj dodajesz.
Jak plasteliną mną
się zabawiasz
Tutaj coś zmieniasz
Tutaj poprawiasz.
Ludzik malutki
Laleczka słodka
Wciąż podziwiana
Ślicznie!
Cudownie!
Słowa uznania.
Tak ulepiona
Stoję na półce
I się zakurzam.
Czas jakoś leci.
Jak plastelina
Pewnego dnia
I tak wyląduję
Gdzie moje miejsce
W koszu na śmieci.
Mąż wyjechał i mam cały tydzień tylko dla siebie. Wmawiam więc sobie usilnie, że to jest całkiem fajne i staram się nie dopuszczać smutnych myśli. Przekonuję siebie, że to w zasadzie jest fantastyczne mieć TYLE czasu tylko dla siebie i nie musieć absolutnie NIC.
Staram się także bardzo pilnować, aby na pocieszenie nie opróżnić w samotności butelki z winem.
1. W restauracjach jadam prawie tylko i wyłącznie ryby i sałaty.
W Niemczech zamówiłam więc łososia w sosie śmietankowo – koperkowym. Po jakimś czasie danie do mnie przyszło, ale……. bez łososia. Zjadłam więc na obiad jednego ziemniaka z małą sałatką. Chciano mi danie zmienić, ale olałam, gdyż mój mąż już w tym czasie pałaszował golonko (brrr). Dania nie zmieniono, ale cenę na szczęście tak.
2. Woda w wynajmowanym domu w Niemczech leciała odwrotnie tzn.z niebieskiego kranu gorąca, a z czerwonego zimna. Doznałam więc zimnego szoku pod prysznicem, a mój mąż się o mało nie poparzył.
3. Właściciel domu w Niemczech mówił tylko po niemiecku tak, że konwersacja była znacznie utrudniona. Zauważyłam, że w domu brakuje żelazka i poszłam do niego o nie poprosić używając flamandzkiego słowa strijken (oznaczającego właśnie prasowanie) jednocześnie pokazując na mój pognieciony T-shirt. Człowiek popatrzył na mnie dziwnie, podrapał się po głowie, ale poszedł szukać. Wrócił po jakiś 45 (!) minutach dumnie niosąc w rękach……… druty do robienia np. swetrów. Okazało się, iż zrozumiał on słowo strijken jako niemieckie stricken oznaczające właśnie robienie na drutach.
4. Z Saksonii pochodził August Mocny, który był także przez jakiś czas królem Polski. Z przewodnika dowiedziałam się, że był on ojcem 365 dzieci.Tak, 365. Dzisiejsi playboye nawet się nie umywają do jego prestacji. Czyż nie powinien on w takim razie nosić przydomka August Twardy? I skąd tak dokładnie wiadomo, że tego potomstwa było właśnie tyle?
5. Z kolei właściciel domu w Polsce lubił trochę fantazjować na swój temat. Przechwalał się, że zna dobrze język włoski i francuski. Tak się skałda, że władam i jednym, i drugim zagadałam więc do niego niego najpierw po włosku, a potem po francusku. Facet zdębiał i ………zwyczajnie uciekł. Po tym incydencie nie pokazywał się nam na oczy przez 3 dni.
6. Na koniec perełka. Policji w Bad Elster wydaje się, że urzęduje w raju:
No i pytanie za 500 euro: jak to jest, że w kraju, który posiada dostęp (bodajże prawie 600 kilometrowy) do morza za Chiny ludowe nie można kupić świeżych ryb?
Na tych wakacjach i mam nadzieję, że na jakiś czas tak pozostanie. Zdrowotnie zaliczyłabym je do bardziej udanych i jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem mogąc coś takiego napisać. Czułam się, JAK NA MOJE STANDARDY, bardzo dobrze. Jedynie podroż powrotna dała mi się we znaki. Ale nic to!
Najpierw pojechaliśmy w góry do Sachsen, czyli do Saksonii. Z moich obserwacji wynika, że pieniądze płynące z Unii nie są tutaj absolutnie marnowane. Infrastruktura jest po prostu świetna, jest czysto, porządnie i trudno odnieść wrażenie, że się jest w byłym NRD. Ani śladu dawnych, komunistycznych zachowań w sklepach czy w restauracjach. W tych ostatnich, w porównaniu z Belgią jest tanio chociaż jedzenie, jak to w Niemczech, jest mało wysublimowane.
Sporo pięknych architektonicznie, starych domów, które świadczą o dużej, dawnej zamożności tego regionu. Są, niestety, także te zaniedbane i do kupienia za bezcen. Jak ktoś ma zbyt dużo niepotrzebnej kasy to polecam, gdyż jestem pewna, że te ceny pójdą, i to szybko, w górę.
Zastanowiła mnie duża liczba otyłych ludzi na ulicach. No, ale skoro co kilka kroków jest jakaś Eis-cafe to być może jest to jak najbardziej normalny stan rzeczy.
W miejscowości Klingenthal przekroczyliśmy granicę z Czechami. A tam najprawdziwszy koszmar. Czas stanął w miejscu. Brzydko i brudno. Także w sklepach obsługa jak za dawnej, głębokiej komuny. Autochtoni nieprzyjemni i nie umyci i niech nikt mi nie wmawia, że to z biedy. W sklepowych koszykach widziałam butelki z piwem i z winem, i ani jednego mydła. Ohyda.
Za to w innym miejscu w Czechach Františkovy Lázně najprawdziwsza perełka. Cudo! Cudo! Cudo!
Ostatnie 10 dni wakacji spędziliśmy na Dolnym Śląsku w miejscowości Sulistrowiczki. Zaprosiliśmy tam trochę rodziny i dawnych przyjaciół. Wszystko, pomimo moich dużych obaw, udało się świetnie, bezkonfliktowo i na wesoło. O infrastrukturze w Polsce pisać nie będę. Kto mieszka ten wie, a kto nie wie to niech lepiej tak pozostanie.
Wiele jednak miłych niespodzianek odkryłam w kraju jak chociażby wyśmienite jedzenie (i to za każdym razem) i miła, kulturalna i, co najważniejsze, profesjonalna obsługa w knajpach. Zauważyłam także bardzo pozytywne zmiany dotyczące standardów zachowań kierowców na drogach.
Przez prawie trzy tygodnie deszcz padał tylko dwa razy, a w Polsce panowały temperatury do 34 st.
Trochę za ciepło jak dla mnie…….. ale:
„Oto
widzisz, znowu idzie jesień,
człowiek tylko leżałby i spał…
Załóżże twój szmaragdowy pierścień:
blask zielony będzie miło grał.
Lato się tak jak skazaniec kładzie
pod jesienny topór krwawy bardzo –
a my wiosnę widzimy w szmaragdzie,
na pierścieniu, na twym jednym palcu”
(K.I.Gałczyński).
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
Disability Advocacy and Empowerment
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
Anna Chałupczak- Winiarska