Archiwum dnia: 4 października, 2011

Studentka.

                                        Niedawno pisałam, że czuję się lepiej. Tak więc zainspirowana tym wydarzeniem postanowiłam wrócić na moje studia, na język włoski. Dyplomów mam wprawdzie co niemiara, ale co tam. Leżą sobie ślicznie w szufladzie, zbiera się na ich kurz, a niektóre to nawet nie wiem gdzie się podziały. Totalnie bezużyteczne, ale mam, są moje i nikomu nie oddam. Taki pies ogrodnika. A co.

                                       Ponieważ nie zrobiłam absolutnie nic „ w tym temacie” przez trzy lata to komputer odrzucił moje dane i polecił mi skontaktować się osobiście z sekretariatem. Mądra bestia i wie co należy robić. Dzwonię, ale nikt nie ma czasu (początek roku akademickiego, prosimy zrozumieć) trzeba się więc specjalnie umówić. Dostaję audiencję i idę. Niby niedaleko, ale dla mnie to oczywiście spory kawałek drogi.

                                     W sekretariacie konsternacja i nikt nie wie co ze mną zrobić i na jaki rok mnie zapisać. Dotarłam bowiem do piątego, ale z powodu wiadomej przerwy chciałabym wrócić na trzeci, gdyż piąty aktualnie wydaje mi za trudny. Wzywają szefa sekretariatu. Szef rozumie moją sytuację, bardzo chciałby mi pomóc, ale wiadomo przepisy, przepisy, przepisy…….. . Mam o dwa lata (3 i 4 rok) zaliczone za dużo. Sytuacja wydaje się być patowa. Przychodzi szef szefa i także wydaje się być bezradny. W końcu ktoś wpada na pomysł, ze istnieje możliwość rozłożenia nauki na dłuższy termin jeżeli ktoś jest np. chory. Mają moje zaświadczenie o chorobie i o konieczności przerwania nauki. Po dwóch godzinach, licznych telefonach i konsultacjach udaje mi się dostać na trzeci rok. Ufff.

                                  Aaaaaa……..zapomniałam tylko wspomnieć, że ta klauzula dotycząca rozłożenia nauki na dłuższy termin to dotyczy osób dotkniętych chorobami psychicznymi.