Kto cierpiał lub cierpi na migrenę ten wie. Kto nie zaznał tej przyjemności w życiu to niech się naprawdę cieszy i w podzięce idzie na kolanach do np. Lourdes. Straszna rzecz. Na dodatek nigdy nie można przewidzieć kiedy, jak i z jaką mocą zaatakuje.
W ubiegły poniedziałek byłam na kontrolnej wizycie w szpitalu. Rano wszystko było w jak najlepszym porządku, ale już w poczekalni zaczęłam trochę gorzej widzieć i zaczęły mi się pojawiać charakterystyczne „mroczki” przed oczami. Kupiłam coca-colę, która często zapobiegała rozwojowi migreny i faktycznie, po jej wypiciu, na chwilę poczułam się lepiej. Na małą chwilę, niestety. Już w gabinecie u mojego profesora zaczęłam prawie ślepnąć, światło raziło mnie ogromnie i w lewej skroni pojawiło się charakterystyczne dudnienie. Zaczęłam mieć kłopoty z percepcją i z mówieniem. O kontynuacji wizyty nie było mowy. Wezwano taksówkę, do której ledwo się doczołgałam. W samochodzie wznosiłam modły do wszystkich znanych mi bogów, aby dojechać do domu bez wymiotowania, a ponieważ mieszkam prawie w sąsiedztwie szpitala to manewr się powiódł. Leżałam nieżywa w zimnym, ciemnym pokoju prawie do północy. Zwymiotowałam „tylko” 8 razy nie pobijając tym samym swojego życiowego rekordu (dokładnie 15 rzygów).
„Eli, Eli lama sabachthani?” (Mat. 27)
„Migrena – powtarzający się, najczęściej jednostronny, pulsujący ból głowy. Migrena trwa zazwyczaj od 4 do 72 godzin. Charakteryzuje się różnym stopniem nasilenia i częstotliwością występowania. Bóle nasilają się pod wpływem emocji lub wysiłku fizycznego. Występuje światłowstręt (fotofobia), nadmierna wrażliwość na dźwięki (fonofobia) i zapachy, występują też nudności i wymioty. Niekiedy przed wystąpieniem epizodu migrenowego, może pojawić się tzw. aura (występująca w 10% przypadków migren, w postaci parestezji, ubytków w polu widzenia, pojawienia się mroczków, niedowładu, afazji. Badania na bliźniętach wskazują, że wpływ czynników genetycznych wynosi 60–65%” (Wik.)