Archiwa miesięczne: Grudzień 2011

Mikołaju.

 Mikolaju.Święty,

 Dobry

 Mikołaju

 Przybądź z dalekiego kraju

 Przybądź

 Przynieś mi prezenty

 Szale

 Wina

 I diamenty.

 I Cię proszę:

 Zdrowia dodaj

 

 By na świecie była zgoda.

 

A ja zawsze

Piękna,

Młoda.

 

By marzenia się spełniły.

A on

Czuły,

Dobry,

Miły.

No i jeszcze

Mądry,

Wierny

I na ciało me pazerny.

 

Mikołaju

Co, nie słuchasz?

Co, pierdoły?

Dużo pracy?

Stres i tłok?

 

Znów mam czekać cały rok?

 

 

Insomnia. What else?

                         Kiedyś mnie zwyczajnie wykończy:(

I szkoda, że nie jestem muzykiem gdyż: “ Jeśli muzyk spędza bezsenne noce tworząc wielkie dzieła, jest to piękna bezsenność”.

                                                                                                                                      (A. de Saint-Exupéry).


Wydmuszka.

Wydmuszka. Jak wydmuszkę

 Można mnie bardzo łatwo

 Zgnieść palcami.

 

 Beztrosko podrzucić w górę

 Lub

 Ledwie trącając

 Zrzucić na ziemię.

 

 Bez żadnego wysiłku

 Przekładać z ręki do ręki.

 

 Patrzę w lustro

 Przerażona

 Kruchością

 Wydmuszkowego życia.

 I tak jak ona

Czuję się beznadziejnie

Pusta.

 



Wiara czyni cuda!

                                 A jednak czyni, a w każdym bądź razie próbuje. Sama sobie „przepisałam” lekarstwa, sama je zakupiłam, a potem sama pożarłam. Łokieć noszę w domu w takim specjalnym, gustownym, granatowym temblaku, który pozostał mi jeszcze po operacji i chyba jest lepiej. Z naciskiem na „chyba”. Ale mniej boli z całą pewnością.

                           Moje chroniczno-patologiczne niedowiarstwo zostało więc słusznie ukarane i w jakimś sensie upokorzone. Dobrze mi tak!

                           Za kilka tygodni muszę iść na wizytę kontrolną do szpitala i wtedy JEDNAK poproszę o zrobienie zdjęcia rentgenowskiego. Ale jestem dobrej myśli, czego zresztą wszystkim na cały weekend serdecznie życzę:)





Io non mi sento Italiano.

                                Jako wieloletnia i niepoprawna miłośniczka języka i kultury włoskiej w szerokim tego słowa znaczeniu muszę tę właśnie piosenkę umieścić. Świetne, mądre słowa. Głęboko ironiczne.

                              Ktoś, kto prosi o wybaczenie prezydenta, że się nie czuje Włochem, ale przez przypadek i niestety nim jest.

Można by ten tekst, z małymi poprawkami, przełożyć także na język polski i pasowałby znakomicie.

Grazie Giorgio!

 

 

Tokio.

Tokio1

 

Tokio2.

 

Tokio3.

 

Tokio4.

 

Mont Fuji.

 

                            Przyznaję się od razu. Zdjęcia nie sa moje. Mąż wrócił z podroży i dał się w końcu uprosić i pozwolił mi je opublikować. Niestety są robione z okna hotelu, taksówki i samolotu. Na inne nie miał zwyczajnie czasu. Ale dobre i to.

A ja je zamieszczam, aby trochę poszpanować;)

 


Wiara czyni cuda?

                                      W ubiegłym tygodniu, tak zupełnie znienacka, schylając się do psa potknęłam się i upadłam. Nie tak całkiem, bo częściowo na sofę. Od razu dodam, że byłam zupełnie trzeźwa;) Niestety w czasie tego upadku uderzyłam dość mocno łokciem w stół. Na dodatek „tym” łokciem. Od wielu lat w lewym łokciu mam wmontowaną protezę. Proteza ta działała świetnie przez całe wieki, tak dobrze, że prawie zapomniałam o jej istnieniu. Niestety, któregoś dnia wracając ze sklepu potknęłam się na mokrym chodniku i upadłam, łamiąc ją bardzo boleśnie. Taka już ze mnie zawalidroga cholerna. Protezę wymieniono, a po ja ciężkiej, długiej i pełnej bólu najpierw operacji, a później rehabilitacji jakoś doszłam do siebie.

                                      Niestety, aktualnie łokieć boli mnie dość istotnie i boję się ogromnie, że ZNOWU coś się z nim niedobrego zdarzyło. Niech to zwyczajnie szlag trafi! Na razie postanowiłam poczekać i WIERZYĆ, że „samo przejdzie”. 

Wiem, że to jest niemądre, głupie i dziecinne, ale może zadziała?