Mąż do niedzieli wieczora w USA, a więc mam cały weekend tylko dla siebie. Z nikim się nawet nie umówiłam ponieważ chcę pobyć sama ze sobą. W inteligentnym towarzystwie więc (precz z fałszywą skromnością).
Poczytam sobie, posiedzę, pooglądam i podumam nad światem i nad sobą. Czasami warto, ale nie zawsze, gdyż wnioski jakie wyciągam bywają zazwyczaj niewesołe. Nałożę również to i owo, wydepiluję tu i ówdzie uskuteczniając kosmetyczny przegląd techniczny.
Napuszczę sobie PEŁNĄ wannę wody i nikt nie będzie mnie sztorcował, że marnuję i wodę, i energię, i że nie jestem wystarczająco zielona podczas gdy w Afryce.…… .
No i na dodatek będę grzeszyć i to ciężko. A mianowicie:
– będę czytać podczas jedzenia
– będę jeść w salonie oglądając TV
– będę chodzić w okropnym, różowym, kudłatym szlafroku aż do południa
– gdyby żył nasz zwierzak to pozwoliłabym mu spać w łóżku.
Muszę tylko pilnować, aby piwniczka z winem nie była za bardzo dostępna. Ot co.
„powlokłam lakierem paznokcie
i moje palce błyszczą
panie bądź miłościw
moim myślom
obrysowałam ciemną kredką powieki
i niebo gwiaździste odbija się w mym spojrzeniu
panie bądź miłościw
memu pragnieniu
przywitałam cię pocałunkiem
najprościej
panie bądź miłościw
mojej miłości”
(Halina Poświatowska).