Archiwum dnia: 3 października, 2012

Pogrzeb.

                          No na razie nie mój, bo przecież bym nie pisała zza światów. Chociaż kto wie. Być może w przyszłości nawet to będzie możliwe?

                         A teraz na poważnie. Tak się ostatnio nam nieszczęśliwie składa, że tracimy znajomych. Głównie z powodu rozwodów, ale także z powodu śmierci. Ludzie jakoś nam niespodziewanie umierają będąc jeszcze wczoraj w pełni sił i w pełni zdrowia. Straszne. Jakoś sobie zawsze wyobrażałam, że „takie rzeczy” zdarzają się na starość.

                         Uczestniczyłam w pogrzebie naszego przyjaciela, który z premedytacją zapił się na śmierć. Nie był alkoholikiem lecz wybrał taki właśnie rodzaj samobójstwa. Najpierw poprosił o dwa dni urlopu przed nadchodzącym weekendem. Z nikim się nie umówił przewidując, że nie będzie szukany aż do poniedziałku rana. Dzień przed śmiercią uporządkował w banku wszystkie sprawy majątkowe i spadkowe. Zostawił we włączonym komputerze precyzyjne i jasne instrukcje dotyczące pogrzebu, sam dobrał teksty, muzykę i generalnie całkowitą oprawę ceremonii. Następnego dnia wysprzątał dokładnie całe mieszkanie, wyrzucił nawet śmieci (!) oraz umył okna (ludzie!), wyłączył telefon, po czym wziął kąpiel, przebrał się w piżamę i późnym wieczorem zaczął pić whisky. Policja znalazła 3 opróżnione butelki. Nie zamknął nawet drzwi do mieszkania, aby nikt nie musiał się włamywać. Perfekcjonista w każdym calu. Był nim za życia i pozostał nim do samego końca. Pewnie jest nim nawet po śmierci o ile jest to „tam” możliwe.

                       Ktoś kiedyś śpiewał, „jakie życie taka śmierć”. Zawsze uważałam to za totalny absurd, a jednak się myliłam. Przynajmniej w tym wypadku.

                       I czy rację miał Jim Morrison mówiąc:” Rozmyślanie o śmierci jest rozmyślaniem o wolności”?