
Myślę, że nawet nie trzeba tłumaczyć.
Współczesny bełkot dotyczy rzecz jasna nie tylko medycyny i sama aktywnie w nim uczestniczę. Biję się w piersi, aż grzmi. Razem z mężem posługujemy się swoistym żargonem polsko/angielsko/flamandzkim. Okropność nie do zrozumienia i moja własna matka była w szoku….hm lingwistycznym. Ja także zresztą jestem i solennie obiecuję poprawę.
Signum temporis?