Zabrała mu serce
I upiekła w panierce.
Zabrała mu ciało
I na pulpety się zdało.
I dusza się nie ostała
W pierogach wylądowała.
Z resztek wolności
Ugotowała rosół na kości.
Z jego życiowego motta
Zrobiła się Panna cotta.
Z ukochanej jego muzyki
Zrobiła pyszne naleśniki.
Z męskiej dumy
Utworzyły się kołduny.
Ktoś ciekawy zapyta:
Co to za szaleństwo?
Przesada?
Głupota?
Lub może małżeństwo?