Archiwum dnia: 2 października, 2014

O przemijaniu.

               Skończył się wrzesień, mój powiedzmy przyrodniczo najbardziej ulubiony miesiąc, i jestem jak zwykle wtedy nostalgicznie nastrojona. Minęło kolejne lato, zaczyna się kolejna jesień, choroba żre mnie jak żarła. Jest wprawdzie otumaniona lekarstwami, ale idzie dziarsko do przodu. O przyszłości staram się mało myśleć. „ Jeżeli nie ma jutra, to dzisiaj jest stracone, bo wobec braku przyszłości wszystko traci swój sens.” (z netu). Jeszcze niedawno byłam w stanie chodzić na zajęcia i studiować języki, ale i to staje się pomału niemożliwe.

Ale wszystko mija i ona także minie. Razem ze mną.

                Za mną kolejne trudy, problemy, za mną dni wypełnione niczym. Dla równowagi za mną małżeńsko, pod każdym względem, udane życie. W przeciwieństwie do niektórych ludzi w kraju, w którym się wychowałam ja uprawiam sex i nie zamierzam tego ukrywać lub przedzielać łóżka siatką.

                Tak na marginesie: ten pomysł z osiołkami należałoby sprzedać. Podejrzewam, że nawet ON wielki Woody Allen, mistrz absurdu i nonsensu czegoś takiego jednak by nie wymyślił. A kasa by się z pewnością przydała. Chociażby dla tych osiołków.

Jak widać głupota nie przemija.

                Nie przemija także nienawiść do bliźniego oraz chęć jego zabicia chociażby z tego powodu, że wyznaje inną religię.

                  Wirus Ebola podobno dotarł do USA. Może wreszcie władcy tego świata zaczną coś robić?
Dopóki umierają jacyś tam murzyni w Afryce nikt przecież nie będzie się specjalnie
przejmował.

A może ten wirus to odpowiedź natury na przeludnienie tej planety?

Oby tylko nie dotknął rasy über alles.

                 Za chwilę minie kolejny rok, pojawią się nowe zmarszczki, nowe kłopoty i problemy. Pojawią się, a jakże, nowe samotne dni i noce, a ja ponownie wyleję hektolitry łez. Pojawią się także rzeczy fajne i miłe. Za dwa, trzy miesiące skończy się remont mojego domu. Przewidzieliśmy już szerokie drzwi tak, aby zmieścił się w nich wózek inwalidzki. Pozostaje mi jedynie mieć nadzieję, że mąż będzie się nadal cieszył dobrym zdrowiem no i że……nie wymieni mnie z czasem na młodszy oraz zdrowszy egzemplarz. Pod koniec października wyjedziemy na kilka dni do ukochanej Zeelandii. Będzie, jak zwykle, bardzo przyjemnie. Tak postanowiłam. Kupię sobie pewnie nowe szale i apaszki, których najprawdopodobniej nie założę bo przecież to głupio nosić kilka szali naraz. Nihil novi sub sole.

No i po zakończeniu remontu zaadoptujemy ze schroniska nowego psiaka. Już nawet wiem jak będzie miał na imię.

 

Ot taki sobie wpis.