……. posiadam.
Naprawdę. Na szczęście nie wszystkie, ale niektóre utrudniają mi życie jak tylko mogą. Ciekawostką jest to, że są to zawsze te same szmaciska.
Na pierwszym miejscu w rankingu wredności znajduje się moja ukochana, jedwabna koszulka w morskim kolorze. Kolor ten, według zgodnej opinii, pięknie harmonizuje z kolorem moich oczu;) Ale co z tego skoro koszulka za każdym razem się poplami. Sama rzecz jasna. W poniedziałek byłam umówiona na z moją przyjaciółką na lunch, przed samym wyjściem postanowiłam jeszcze raz umyć zęby i….. no właśnie wielka plama pasty do zębów pojawiła się na koszulce. I nie, wcale nie w miejscu niewidocznym pod marynarką, ale na samym, samym środku. W pośpiechu próbowałam plamę usnąć, ale tylko tragicznie ją rozmazałam. Uratowałam się chustką przykrywającą haniebny wygląd. Ta koszulka robi mi to ZAWSZE.
To samo robią bliskie mojemu sercu szare spodnie rurki. Ostatnio byliśmy w ulubionej, tunezyjskiej restauracji. I co? Kawałek pysznego kurczaka wylądował na moich kolanach. Spodni tych nie udało mi się nigdy, bez prania i odplamiania, założyć dwa razy.
Paskudna jest także jedna z apaszek (plamy z ) nie do usunięcia idem ditto biała, bawełniana koszulka w czarne paski.
Ubrania te wcale nie doceniają troski o nie. Piorę je w delikatnych proszkach, dopieszczam soupliną i prasuję delikatnie. Za nic, dosłownie za nic mają moje starania.
No i jest jeszcze ten niezwykle złośliwy wisiorek. Mały kurdupel, z białego złota z turkusem. I chociaz ma do towarzystwa identyczny pierścionek wiecznie się gubi. Niedawno ukrywał się pod sofą w salonie przez całe trzy tygodnie. Znalazł go w niedzielę mały, raczkujący chłopczyk o mało nie połknął. Super.
Na koniec prawdziwy rarytas. Wszelkie prace domowe wykonuję w gumowych rękawiczkach i …….zawsze gubię tylko jedną. Lewą. Tylko i wyłącznie lewą. W efekcie mam na stanie 7 rękawiczek prawych i ostatnią lewą oczywiście.
Ktoś chętny?
Wyślę za darmo rękawiczki w gustownym różowym kolorze. Prawe.