Wczorajszy, późny wieczór po wyczerpującym, aczkolwiek przemiłym weekendzie.
Siedzimy sobie popijając (każdy własne) winko.
Mąż znad gazety: Co robisz?
Ja: Myślę.
Mąż: No, no……wreszcie się tego doczekałem (i dostaje w głowę tym co mam pod ręką czyli jakże gustowną oprawką na okulary). OK. Poddaję się. A o czym tak głęboko myślisz?
Ja: O tym, że potrzebuję żakiet w kolorze brudnego różu.
Mąż: W jakim kolorze?
Ja: Brudnego różu.
M: Nie ma takiego koloru.
J: Jest, jest. Wierz mi.
M: Zaraz, zaraz. Wydaje mi się, że cię dwa dni temu widziałem w jakimś różowym żakiecie.
J. Ale to jest ciemno, a nie brudno różowy.
M. Co za problem. Weź ten żakiet i umyj nim podłogi. Będzie jak znalazł.
Kurtyna.