Archiwa miesięczne: Wrzesień 2016

Poszukiwania.

Poszukiwania.   Omotana

 w pajęczynę           zmęczenia.

 Szukam

 Oddechu.

 Szukam

 Radości

 I zorzy polarnej

 

 Zmęczona 

 Życiem podanym na

tacy

 Słowami bez znaczenia

 Gestami bez gestów

I uśmiechami bez uśmiechów

 

Szukam

I szukam

Zapomnienia.

 



Sitges, a LGBT.

                      W tym czarującym miasteczku rezydowaliśmy. Piękne miejsce, położone nad Morzem Śródziemnym ( i zwane jego perłą), jakieś 35km na południe od Barcelony. Sitges jest fajne, barwne i turystyczne. Posiada naprawdę uroczy nadmorski bulwar pachnący morzem, jedzeniem i cavą (uwielbiam).


Zdjęć nie umieszczam, gdyż nasze są beznadziejne, a te na Googlu dużo lepsze.


                   Zaskoczyło mnie jednak coś innego. Sitges jest światową stolicą ruchu LGBT co jest widoczne na każdym kroku. Występuje tu pełna symbioza ludzi homo, hetero i trans. Każdy chodzi swobodnie i jest zwyczajnie sobą bez narzuconych ograniczeń. Żadnych animozji, potępienia czy niezdrowej sensacji. Serce i wiara w człowieka rośnie.

Sprawa jest tak normalna, że żaden znak pokoju nie tutaj jest potrzebny.


Co ciekawe wszystko to się dzieje w katolickiej, czyli programowo nietolerancyjnej pod tym względem Hiszpanii, a dokładniej w Katalonii.

                            A to portret (pomnik w Sitges) i zdjęcia upamiętniające gejów, którzy zginęli właśnie za to, ze byli gejami.

 

Sitges.

 

Sitges1.

 



Hiszpanio…..

                  Przylecieliśmy do Belgii marząc o jakiś 20° i o deszczu, a tu niestety niespodzianka. I co? Ano nico. Gorąco prawie jak w Hiszpanii.

                  Hiszpania z całą pewnością jest przepięknym krajem. Widoki, wybrzeże Morza Śródziemnego, cudne małe, białe miasteczka, bagaż kulturalny i artystyczny czy rozlegle i CZYSTE plaże to zwyczajnie bajka. Śródziemnomorska, pachnąca morzem i oliwą kuchnia niezwykle przypadła nam do gustu. Wyjątkowo smaczna i zdrowa. Nawet zakochałam się w nowym dla mnie smaku Salasa Romanesco i zamierzam go wprowadzić na naszego menu. Przekąski typu tapas są naprawdę znakomite, a także genialne w swojej prostocie. Niestety kilkugodzinna sjesta nie specjalnie przypadła nam do gustu. Zwyczajnie nie jesteśmy przyzwyczajeni do spania w samym środku dnia.

               Także dom, który wynajmowaliśmy okazał się świetny i równie świetnie położony.


Ale…… na miejscu trzeba zapomnieć o francuskiej uprzejmości, życzliwości czy o francuskim szyku i elegancji. Hiszpanie są zwyczajnie średnio mili i średnio fajnie ubrani. Nie ma także specjalnie ładnych kobiet czy mężczyzn. Wręcz przeciwnie. Sporo z nich jest otyłych i zwyczajnie brzydkich, bardzo opalonych. Podejrzewam, że jest to wina klimatu i nadmiaru słońca.


               Kelnerzy często mają humory i okazują je klientom bez najmniejszej żenady. Bywają wręcz niegrzeczni i wściekli widząc kartę kredytową. My nie jesteśmy skąpi (a wręcz szczodrzy na wakacjach) i zostawiamy napiwki zawsze kiedy jesteśmy zadowoleni z serwisu. Nawet płacąc kartą. Takim zachowaniem sami sobie strzelali w stopę, gdyż widząc ich zachowanie nie zostawialiśmy nawet centa. Wielokrotnie żegnani złowieszczym spojrzeniem i „cichym” f*cking English. Ha, ha..

                    W naszej miejscowości psy czasami szczekały w nocy przez kilka godzin BEZ PRZERWY i jakoś nikomu to nie przeszkadzało (chyba tylko my jedyni nie mogliśmy spać). Czyżby ten naród był głuchy?

Vive la Belgiuqe, gdyz tutaj w nocy cisza jak z tym przysłowiowym makiem.


                  Język angielski stoi na żenującym poziomie lub …nie ma go wcale co chyba nie najlepiej świadczy o hiszpańskiej edukacji. Myślę, a nawet jestem pewna, ze trudno byłoby znaleźć nie mówiącego w tym języku młodego Flamanda. Hiszpanów jest takich od groma.
Ja nie twierdzę, że każdy musi znać angielski, ale jeżeli żyje się (i to całkiem, całkiem dobrze) z turystyki gdzie większość porozumiewa się właśnie w tym języku to nieznajomość angielskiego to arogancja i najzwyklejszy brak profesjonalizmu.

Tłumy i tak przyjadą. I zapłacą.


                   Dla porównania: Nasi flamandzcy przyjaciele spędzili prawie 3 tygodnie w Polsce nad Bałtykiem I co? Angielski lepszy lub gorszy, ale powszechny w sektorze turystycznym i żadnych problemów z porozumiewaniem się.


Tak więc wracając do tytułu: Hiszpanio…… miej się dobrze. Rozwijają się jak tylko chcesz w swoim grajdołku, ale na naszą powtórną wizytę raczej nie licz.

Hola.