W tym czarującym miasteczku rezydowaliśmy. Piękne miejsce, położone nad Morzem Śródziemnym ( i zwane jego perłą), jakieś 35km na południe od Barcelony. Sitges jest fajne, barwne i turystyczne. Posiada naprawdę uroczy nadmorski bulwar pachnący morzem, jedzeniem i cavą (uwielbiam).
Zdjęć nie umieszczam, gdyż nasze są beznadziejne, a te na Googlu dużo lepsze.
Zaskoczyło mnie jednak coś innego. Sitges jest światową stolicą ruchu LGBT co jest widoczne na każdym kroku. Występuje tu pełna symbioza ludzi homo, hetero i trans. Każdy chodzi swobodnie i jest zwyczajnie sobą bez narzuconych ograniczeń. Żadnych animozji, potępienia czy niezdrowej sensacji. Serce i wiara w człowieka rośnie.
Sprawa jest tak normalna, że żaden znak pokoju nie tutaj jest potrzebny.
Co ciekawe wszystko to się dzieje w katolickiej, czyli programowo nietolerancyjnej pod tym względem Hiszpanii, a dokładniej w Katalonii.
A to portret (pomnik w Sitges) i zdjęcia upamiętniające gejów, którzy zginęli właśnie za to, ze byli gejami.

