Jeszcze się nie ogarnęłam po podroży do Polski, a tu od jutra wybywamy, jak tradycyjnie co roku zresztą, na tydzień do ukochanej Zelandii.
Jedziemy na dychanie i wietrzenie się. Mam nadzieję, że wywieje mi z głowy smutki, zmartwienia i troski o innych i o siebie.
Oby tylko nie lało.
Amen.