Jedzenie we Francji jest, moim zdaniem, najlepsze na świecie. Rewelacyjne są tzw.Les Cabanes gdzie degustuje się owoce morza prosto od rybaków.

Za ostrygami nie przepadamy, ale te świeżutkie krewetki to zwyczajnie poezja. Do tego podaje się świeżą bagietkę, majonez, solone masło, bardzo zimną wodę i różowe również mocno schłodzone wino. Więcej nie trzeba, a magia tego jedzenia tkwi miedzy innymi w jego prostocie:



Te ostatnie to langusty .Smakują podobnie.
Arcachon to miejsce magiczne. Opisywałam je dwa lata temu. Starsi, bogatsi i nieco arystokratyczni Francuzi osiedlają się tutaj ochoczo na starość. Na ulicach powszechna elegancja, spokój i dobre maniery.

A propos elegancji. Dostrzegam, że Francuzi także zaczynają tyć. Szkoda. Przyznaję jednak, że jest tutaj mniej moich ulubionych typów męskich w rozpiętych do pasa koszulach, z wystającymi brzuszyskami i spoconymi kudłami na piersiach. Rozmarzyłam się…. .
Bordeaux z kolei rekomendacji nie potrzebuje. Zwiedziliśmy sporo winnic najlepszych i najdroższych win na świecie. Być może opiszę je trochę w jakims następnym wpisie.

No i chyba każdy przyzna, że na plaży mieliśmy wyborowe towarzystwo:

Salut:)