Archiwa miesięczne: Wrzesień 2017

Attention please.

                      Właśnie się dowiedziałam, że jutro wyjeżdżamy w tutejsze Ardeny na 3 dni. To jest totalna, urodzinowa niespodzianka dla mnie. Nie znam nawet lokacji.

                     Drodzy! Jeżeli się więcej nie odezwę to znaczy, że zostałam utopiona (podobno w pobliżu jest jezioro), porwana lub gdzieś zakopana w tutejszych górach.

Proszę nie zawiadamiać policji.



Wartość.

Wartosc.

 Jesteś

 I byleś.

 Ale czy na pewno     będziesz?

 

 Jesteśmy

 I byliśmy.

 Ale czy na pewno  będziemy?


 I czy nasze ramiona nadal pozostaną otwarte?

Na nas.
Na życie.
Na upojne noce.

I na rozdzieranie szat.

 

I co jest czego warte?

 

Pięknie było 2.

                   Jedzenie we Francji jest, moim zdaniem, najlepsze na świecie. Rewelacyjne są tzw.Les Cabanes gdzie degustuje się owoce morza prosto od rybaków.

 

Bylo.

                Za ostrygami nie przepadamy, ale te świeżutkie krewetki to zwyczajnie poezja. Do tego podaje się świeżą bagietkę, majonez, solone masło, bardzo zimną wodę i różowe również mocno schłodzone wino. Więcej nie trzeba, a magia tego jedzenia tkwi miedzy innymi w jego prostocie:

 

Bylo1.

 

 

 

Te ostatnie to langusty .Smakują podobnie.

 

                    Arcachon to miejsce magiczne. Opisywałam je dwa lata temu. Starsi, bogatsi i nieco arystokratyczni Francuzi osiedlają się tutaj ochoczo na starość. Na ulicach powszechna elegancja, spokój i dobre maniery.

 

Bylo3.

                  A propos elegancji. Dostrzegam, że Francuzi także zaczynają tyć. Szkoda. Przyznaję jednak, że jest tutaj mniej moich ulubionych typów męskich w rozpiętych do pasa koszulach, z wystającymi brzuszyskami i spoconymi kudłami na piersiach. Rozmarzyłam się…. .

 

                         Bordeaux z kolei rekomendacji nie potrzebuje. Zwiedziliśmy sporo winnic najlepszych i najdroższych win na świecie. Być może opiszę je trochę w jakims następnym wpisie.

 

Bylo2.

 

 

No i chyba każdy przyzna, że na plaży mieliśmy wyborowe towarzystwo:

 

Bylo4.



 Salut:)

 



Dzisiejszej nocy ….

……wiało i lało strasznie. Już zaczęłam się trochę obawiać, że ta straszna Irma przeniosła się do Europy.

                   A tak a propos Irmy. Miałam w liceum koszmarną, złą, złośliwą i na dodatek brzydką jak noc nauczycielkę matematyki. Przedmiotu tego nigdy się nie uczyłam, gdyż uważałam się wtedy za humanistkę i za wybitną poetkę. A co? Babska bałam się strasznie i śniła mi się jeszcze przez lata jako koszmar i senna mara.


No i ta „nauczycielka” miała właśnie na imię Irma.

Nomen omen?

 

P.S.
Maturę z matematyki (wtedy obowiązkową) zdałam i to całkiem, całkiem dobrze 🙂

 



Pięknie było.

                    Ale niestety już po wakacjach. Jestem w szoku (także termicznym) i w żałobie. No prawie. 

                 Dopisało wszystko; po kilkudniowych upałach pogoda była w okolicach + 25°C, Troszkę powiało i troszkę poświeciło słońce. Idealnie. Jak dla mnie. Dopisaliśmy także my i ani razu nie zaliczyliśmy nawet najmniejszej sprzeczki. 

I czy tak w ogóle jest to normalne?

 O kręgosłupie tym razem nie wspomnę. Ze względu na Ewentualnego Czytelnika nie chcę przeklinać i złorzeczyć.


Czas spędzaliśmy sielsko, anielsko. Oto dowód:

Pieknie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Pieknie1.

 

Pieknie2. 

 

Pieknie3.

 

 No i mając taki widok z tarasu……

 

Pieknie4.

…….czegóż można chcieć więcej?

 

                         Pierwszy przystanek zrobiliśmy w historycznym mieście Orléans. Króluje tutaj wiadomy pomnik i wszystko jest ok…….. gdyby tylko nie opuszczać całkiem fajnego rynku. Poza nim bowiem bród, smród i ubóstwo. Mieliśmy wrażenie, że przebywamy nie w Orleanie, a w Nowym Orleanie w USA, a wszystko ze względu na przeważający czarny kolor skóry mieszkańców tego miasta.

Pieknie5.



Pieknie6.


C.d.n.


P.S.

Szanowni, zdjęcia są takie jakie jakie są. Każdy widzi. Wykonane smartfonem. A ja nie mam ani wiedzy, ani cierpliwości aby je poprawiać.