Ale niestety już po wakacjach. Jestem w szoku (także termicznym) i w żałobie. No prawie.
Dopisało wszystko; po kilkudniowych upałach pogoda była w okolicach + 25°C, Troszkę powiało i troszkę poświeciło słońce. Idealnie. Jak dla mnie. Dopisaliśmy także my i ani razu nie zaliczyliśmy nawet najmniejszej sprzeczki.
I czy tak w ogóle jest to normalne?
O kręgosłupie tym razem nie wspomnę. Ze względu na Ewentualnego Czytelnika nie chcę przeklinać i złorzeczyć.
Czas spędzaliśmy sielsko, anielsko. Oto dowód:



No i mając taki widok z tarasu……

…….czegóż można chcieć więcej?
Pierwszy przystanek zrobiliśmy w historycznym mieście Orléans. Króluje tutaj wiadomy pomnik i wszystko jest ok…….. gdyby tylko nie opuszczać całkiem fajnego rynku. Poza nim bowiem bród, smród i ubóstwo. Mieliśmy wrażenie, że przebywamy nie w Orleanie, a w Nowym Orleanie w USA, a wszystko ze względu na przeważający czarny kolor skóry mieszkańców tego miasta.

C.d.n.
P.S.
Szanowni, zdjęcia są takie jakie jakie są. Każdy widzi. Wykonane smartfonem. A ja nie mam ani wiedzy, ani cierpliwości aby je poprawiać.