Nie dość, że jestem sama aż do jutrzejszego wieczora to jeszcze dzisiaj:
– nie przyjechał autobus i czekałam 40 minut w deszczu na nastepny
– zepsuło się ogrzewanie w domu i spróbuj człowieku znaleźć fachowca w czasie weekendu
– mąż (po raz kolejny) „gdzieś” zapodział bardzo ładny szal
– leje jak z cebra (ale na szczęście Ksawery nie dotarł)
– obawiam się, że zaczyna mnie boleć ucho i oko (oba prawe)
No to chyba najwyższy czas, aby otworzyć w ten piękny piątkowy wieczór, wino;)