
…..prawdziwe tłumy.

I zdecydowanie więcej dyń niż ludzi.


No i sam koniec prawdziwa „perełka”. W okolicach Breskens stoi sobie samotnie na płazy takie oto szkaradztwo.
Nie mogliśmy się nadziwić, że w pragmatycznej, mądrej i rozsądnej do bólu Holandii jest to możliwe.
A jednak. Niestety.

Ciao.