Archiwa miesięczne: Styczeń 2010

Zgoda.

Zgoda.Istnieje zgoda

na niezdgodę.

 

Istnieje zgoda

na niepogodę.

 

Istnieje zgoda

na ból i trwogę.

 

Isnieje trwoga

na zgodę

co wszystko trawi, głaszcze

co wszystko może.

 

Istnieje zgoda

na zdradę

 

Istnieje zgoda

na blagę

 

Istnieje zgoda

na blichtr i pogardę.

 

Istnieje zgoda

na zgodę

że ja bez Ciebie żyć nie mogę.

 

Voyage, voyage. 33

                                           Qui cherche trouve, a więc, kto szuka ten znajdzie. Ofertę, korzystną do Paryża, jednak znalazłam. Trochę dziwne, bo nie na website TGV, ale w najnormalniejszej na świecie reklamie, którą zwykle bez czytania wyrzucam do kosza. Ale my, po ciężkim wysiłku intelektualnym, postanowiliśmy jechać do Lille. Nigdy tam jeszcze nie byliśmy i to w końcu zadecydowało. Na dodatek blisko i nie tracimy dużo czasu na dojazd, co w sytuacji wyjazdu weekendowego ma jednak spore znaczenie.

Co mi aktualnie pozostało?

                                           Ano prosić i błagać wszystkich znanych bogów i bożków tego świata, abym się nie rozchorowała. Jestem więc bardzo grzeczna i posłuszna. Nie grzeszę. Nie molestuję ani męża, ani psa. Palę różne świeczki i kadzidła tak na wszelki wypadek i wypowiadam zaklęcia. Jako psycholog z wykształcenia uruchomiłam funkcję positive thinking i wierzę, że za trzy tygodnie poznam nowe miasto.

Bon voyage bognna & co !

 

Elita.

„Jak szacują specjaliści, niemal co piąty dorosły Europejczyk cierpi z powodu przewlekłego bólu – 35 procent z nich odczuwa ból codziennie, w przypadku 25 procent ból wpływa na przebieg pracy zawodowej, a u 16 procent jest niekiedy tak silny, że chcieliby umrzeć. Ból utrzymuje się średnio przez 7 lat, w 40 procentach przypadków nie udaje się uzyskać nad nim kontroli. Przeliczając te dane na krajowe realia, przewlekłe bóle odczuwa ponad 8 milionów Polaków, a chciało z tego powodu umrzeć ponad 1,3 miliona. U ponad 3 milionów nie uzyskuje się kontroli bólu, choć już w roku 2004 Światowa Organizacja Zdrowia uznała leczenie mające na celu uśmierzenie bólu za prawo człowieka. Pół procent Polaków – około 200 tysięcy – cierpi na bóle nowotworowe – wyliczał dr Jarosz”.

To cytat z artykułu, a w zasadzie z artykuliku („Ból jak choroba”) w “Gazecie”. Pozycja marna, mało inwencyjna i przeznaczona chyba dla przedszkolaków, ale z czegoś trzeba żyć. Wiadomo.

Ja jednak wcale nie chcę o pisać o tym aspekcie.

Liczyć specjalnie, a w zasadzie (o zgrozo!) prawie nie potrafię, ale tak mi jednak jakoś wyszło, że zaliczam się do ścisłej elity. Za „Wikipedią” podaję, że „Elitą są więc różnorodne zbiory utworzone przez ludzi wyróżniających się w rozmaitych dziedzinach”. Super. Nie, nie należę do elity intelektualnej, finansowej, artystycznej czy kulturalnej. Należę do elity na własny użytek zwanej losers. Mój ból bowiem jest i codzienny, i przewlekły, i wpływa na moją pracę zawodową skutecznie ja uniemożliwiając. Na dodatek nie można uzyskać nad nim kontroli i często chciałam z tego powodu naprawdę umrzeć. Na drugi dodatek trwa on dłużej niż 7 lat, co sprawia, że należę do crème de la crème tejże elity.

Cudnie.

I tym pozytywnym akcentem poprawiam sobie nastrój na właśnie się zaczynający weekend.

Oferta.

                                      Wszędzie wyprzedaże, obniżki, przeceny. Całe miasto zalepione wprost reklamami, a oferta trzeba przyznać jest spora i bogata.

Może i ja się dołączę?

Ktoś chętny do kupienia fajnej choroby?

                                     Ma wiele zalet: nigdy się nie skończy, nie przeterminuje, nie odejdzie do innego partnera. Termin ważności: aż do końca życia właściciela. Ma charakter progresywny, a więc z czasem się rozwija i urozmaica. Zapewnia stały, intensywny kontakt ze światłymi umysłami świata medycznego.

100% gratis!

                                     Opłacam przesyłkę pocztową i dołączam naprawdę gustowny pierścionek z białego złota i z diamentami oraz dopasowany stylistycznie wisiorek również z diamentem.

Oferta ważna cały rok, 24/24.

 

Luksusowe dylematy.

                         Zaplanowaną podróż do Paryża próbuję zrealizować. Niestety, wielką tajemnicę musiałam mężowi zdradzić, gdyż On jest z tych zapracowanych, zaangażowanych oraz włóczących się po świecie. Choroba nie wie absolutnie nic 🙂 Na razie.

                        Chciałabym bardzo, aby Jego urodziny obchodzić gdzieś z dala od domu. Od lat mamy taką tradycję, że w lutym planujemy coś w rodzaju city trip. Niestety, w ostatnich latach było to zwyczajnie niemożliwe…..

                        Ale spotkała mnie niemiła niespodzianka; często korzystaliśmy z opcji TGV + jakiś hotel, co wychodziło znacznie taniej. A tu d*** zimna. Nic takiego nie znalazłam. Sama podróż kosztuje więc okropnie drogo. Wiem, że wprawdzie szybko (z Brukseli do Paryża tylko 1h22 minuty) miło i komfortowo, ale czuję się trochę jakby zawiedziona. Taka opcja łączenia biletu na pociąg z biletem do hotelu sprawdziła się nam kilkakrotnie znakomicie.

Ciekawam, dlaczego TGV zrezygnowało z takich właśnie akcji?
Czyżby mieli naprawdę tak wiele klientów nawet w martwym sezonie?

                       Zastanawiam się czy nie pojechać lub polecieć w jakieś inne, atrakcyjne miejsce. Myślę np. o Londynie (byliśmy), Amsterdamie (również byliśmy), Lille (nigdy nie byliśmy a słyszałam i czytałam, że jest tam naprawdę bardzo pięknie) lub o Lyon (byliśmy).

Myśleć, myśleć, myśleć!

Panie Boże, daj mi więcej tylko takich luksusowych dylematów, please !

 

Cień uśmiechu.

Serce na spacerze.Nie wiedziało, że istnieje

A istniało.

 

Było małe, kruche, wiotkie.
Serce drgało.

 

Chciało bardzo się obronić

Nie umiało.

 

Chciało zostać, kochać, rosnąć

Tworzyć, pragnąć

Być po prostu.

 

Popłynęło szybko, sprawnie, bez oddechu.

Został po nim gdzieś w przestworzach

Cień uśmiechu.

 

Remedium.

                                Wszędzie w aptekach pełno lekarstw (ale chyba mniej niż kosmetyków). Piętrzą się na półkach, zalegają w szufladach. Pięknie wyglądają i podobno czynią cuda. I tak w zasadzie to są, istnieją jakieś leki na wszystko. Podobno.

                                Tysiące ludzi, naukowców, pracuje nad nowymi. Wielkie firmy farmaceutyczne robią kokosowe interesy zarabiając miliony na chorych ludziach. W rozmaitych artykułach i książkach czytam jak sprawnie można dzisiaj prawie wszystko wyleczyć. Informacje są przeważnie niezwykle optymistyczne, a teoria wygląda różowo i zachęcająco.

                                 A jednak mojego bólu NIKT w praktyce nie potrafi poskromić. Nie chcę brać morfiny, aby się nie uzależnić, a zwykłe lekarstwa przeciwbólowe, chociaż bardzo silne, nie działają. A jeżeli trochę pomagają to zwykle tak, że czuję się jak zombi, niezdolna do normalnego funkcjonowania oraz komunikowania się z ludźmi.

Gdzie do diabła kryje się tajemnica?

I czy ktoś kiedyś mi pomoże?

Może somewhere jest jednak jakieś remedium?

Gdzie do jasnej cholery?

 

Cud narodzin.

                             Wiem, że trochę jakby po czasie, ale warto przeczytać. Za kilka miesięcy znowu bowiem są święta.

 BÓG SIĘ RODZI.

To w sumie jest zwyczajny dzień, 
Słońce zachodzi, Gwiazda wschodzi 
i tylko jeden błahy fakt, 
w tym dniu szczególnym…Bóg się rodzi. 

Normalny, wielkomiejski gwar, 
błyskotki wprawiające w podziw 
i drobiazg mały jak dziecina, 
drobnostka taka… Bóg się rodzi. 

Wrzeszczą reklamy, pędzi tłum, 
właściwie kogo to obchodzi, 
że niedaleko, obok, tuż 
w marnej stajence… Bóg się rodzi. 

Pajac udając Mikołaja 
po sztucznym puchu z workiem brodzi, 
a gdzieś bez fanfar, świateł, braw, 
samotny, kruchy… Bóg się rodzi. 

Gwiazda z okładki szczerzy kły 
blaskiem i blichtrem tłum uwodzi, 
a tam nieatrakcyjna rzecz, 
ot, nic wielkiego… Bóg się rodzi. 

Pismak w gazecie uczy nas 
co nam się godzi, co nie godzi, 
czy w klasie wolno wieszać krzyż, 
a tam w jasełkach… Bóg się rodzi. 

Klaksony ryczą, auta mkną, 
karetka wyje i zawodzi, 
Czy coś się stało? Ależ skąd, 
przecież to tylko… Bóg się rodzi. 

Wielka promocja! Superhit! 
Cisną się starzy, garną młodzi. 
A co tu dają? Warto stać? 
Nie, nie ma sensu… Bóg się rodzi. 

Willa z basenem, ogród, grill. 
Haruję, więc mi się powodzi, 
A co poza tym? To nie żart? 
Co pan powiedział? Bóg się rodzi? 

Proszę wybaczyć, spieszę się.

Za chwilę pociąg mam do Łodzi. 

Był wczoraj w radiu jakiś news, 
coś wspominali… Bóg się rodzi. 

Mijają święta, cicho, sza, 
świąteczny nastrój mróz ochłodził. 
Czy pan coś słyszał? Ponoć Ktoś 
w te Święta dla nas się narodził? 

Gdzieś coś słyszałem, ale cóż… 
człowiek tak goni… szkoda gadać, 
więc nie chciałbym, rozumie pan, 
na temat ten się wypowiadać… 

Narodził się w Betlejem Bóg, 
bez trąb, hałasu i atłasu. 
Wtedy Mu poskąpiono miejsca, 
myśmy Mu poskąpili czasu. 

Narodził się – to znany fakt, 
by ziemską z nami dzielić dolę, 
więc w Święta znajdź dla Niego czas 
i wolne miejsce zrób przy stole.

 

„Cud narodzin” by Jerzy Skoczylas.

 

 

Odroczenie egzekucji.

                                   Planowana na początek stycznia operacja się nie odbędzie!

Hip, hip hurra!

Niestety nie oznacza to, że się ona nie odbędzie ogóle, ale jest przesunięta na luty. Może więc głupio się cieszę?

Głupio, nie głupio zawsze lubiłam przekładanie, przesuwanie, odkładanie spraw i rzeczy na później.

                        Mogę więc, w głębokiej tajemnicy przed moim mężem i przed chorobą, zacząć planować podróż do Paryża dla uczczenia Jego urodzin.

 

Nowa generacja.

                                                               Nowa generacja.

                                                                                               (Kamagurka).

                               Tłumaczenie:

 Chłopiec spotyka Mikołaja i mówi do niego:

 “Myślałem, że istniejesz tylko w Internecie !”.

    

            Signum temporis?