Archiwa miesięczne: Sierpień 2011

Oczy.

Oczy.Wypłakałam sobie
oczy

I ich nie mam.

 

Były wielkie

Były piękne

Takie smutne.

Popłynęły po kropelce gdzieś daleko.

 

Z oczu moich

Wielka woda

Stała się już wielką
rzeką.

 

Tak znikały

Nikt nie widział

Nikt nie pytał

Pomalutku.

 

Co mam teraz z sobą
zrobić

Wielki smutku?

 



Zasklepienie.

                             Bo chyba tak należałoby „to” nazwać. Mam takie chwile, ba nawet całe dni się kiedy zamykam się tak totalnie sama w sobie. Tylko ja i mój ból. Prawie intymna relacja. Nikt i nic się tam do mnie nie przedostanie. Za żadne skarby świata. Ludzie pukają, stukają, wołają, a ja nic.Wcale i wcale nie odpowiadam. Nie ma mnie.



„ptaku mojego serca

nie smuć się

nakarmię cię ziarnem radości

rozbłyśniesz

 

ptaku mojego serca

nie płacz

nakarmię cię ziarnem tkliwości

fruniesz

 

ptaku mojego serca

z opuszczonymi skrzydłami

nie szarp się

nakarmię cię ziarnem śmierci

zaśniesz”

                                    

To oczywiście mistrzyni Poświatowska.

                                     W te dni najchętniej zostałabym przez cały czas w łóżku. Ja osoba dbająca o swój wygląd i raczej chyba dobrze i starannie ubrana mogę przez cały dzień chodzić w okropnym szlafroku. Jak taka przysłowiowa Dulska. Nawet gdyby nagle wybychla III wojna światowa przypuszczam, że nie zareagowałabym. Zasklepiam się tak bardzo w tym moim nieszczęściu, że cały świat praktycznie przestaje istnieć.

Czy to już depresja?

 



Hip, hip, hura!

                                    Przeżyliśmy “nawałnicę niemiecką”, czyli najazd naszych
niemieckich przyjaciół wracających z wakacji we Francji do rodzinnego Hamburga. Piszę „nawałnicę” gdyż jest ich aż pięcioro. Ludzie bardzo mili, grzeczni i jako goście naprawdę oczekiwani i łatwi, czyli nie sprawiający dużych problemów. Było miło, przyjemnie i wesoło.

                                    Dla mnie jednak obsłużenie codziennie tak sporej grupy ludzi to jest nie lada wezwanie i to pomimo ogromnej pomocy i aktywnego współuczestnictwa ze strony męża jak i samych zainteresowanych.
Dwa dni po ich wyjeździe praktycznie nie wychodziłam z łóżka dochodząc z trudem
do siebie.

                                   Przed samym ich przyjazdem połknęłam masę leków, a także aktualnie zabroniony kortyzon (całkiem sporą dawkę) łamiąc tym samym i ignorując zalecenia wszystkich moich lekarzy. Kortyzon działa rewelacyjnie, jak najprawdziwsze cudo (dlatego jest używany często jako doping np. w Tour de France), ale ma katastrofalne wręcz skutki uboczne. Ale co tam, ja przecież wiem lepiej i mam gdzieś rady uczonych profesorów medycyny!
Nie będzie mi tu byle jaki konował dyktował jak mam żyć i co zażywać. Jak zawsze przecież jestem mądrzejsza i również jak zawsze płacę za tę „mądrość” wielką cenę. Niech więc żyje i się rozwija moja głupota!

Hip, hip hura!

                                 “Zwei Dinge sindunendlich, das Universum und die menschliche Dummheit, aber beim Universum binich mir nicht ganz sicher”. Czyli „Tylko dwie rzeczy są nieskończone:wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej” powiedział Albert Einstein i oczywiście się nie pomylił.

                                 Teraz przed nami jeszcze tylko nawałnica; a w zasadzie nawałniczka amerykańska, a po niej tak oczekiwane nasze wakacje.