Przeżyliśmy “nawałnicę niemiecką”, czyli najazd naszych
niemieckich przyjaciół wracających z wakacji we Francji do rodzinnego Hamburga. Piszę „nawałnicę” gdyż jest ich aż pięcioro. Ludzie bardzo mili, grzeczni i jako goście naprawdę oczekiwani i łatwi, czyli nie sprawiający dużych problemów. Było miło, przyjemnie i wesoło.
Dla mnie jednak obsłużenie codziennie tak sporej grupy ludzi to jest nie lada wezwanie i to pomimo ogromnej pomocy i aktywnego współuczestnictwa ze strony męża jak i samych zainteresowanych.
Dwa dni po ich wyjeździe praktycznie nie wychodziłam z łóżka dochodząc z trudem
do siebie.
Przed samym ich przyjazdem połknęłam masę leków, a także aktualnie zabroniony kortyzon (całkiem sporą dawkę) łamiąc tym samym i ignorując zalecenia wszystkich moich lekarzy. Kortyzon działa rewelacyjnie, jak najprawdziwsze cudo (dlatego jest używany często jako doping np. w Tour de France), ale ma katastrofalne wręcz skutki uboczne. Ale co tam, ja przecież wiem lepiej i mam gdzieś rady uczonych profesorów medycyny!
Nie będzie mi tu byle jaki konował dyktował jak mam żyć i co zażywać. Jak zawsze przecież jestem mądrzejsza i również jak zawsze płacę za tę „mądrość” wielką cenę. Niech więc żyje i się rozwija moja głupota!
Hip, hip hura!
“Zwei Dinge sindunendlich, das Universum und die menschliche Dummheit, aber beim Universum binich mir nicht ganz sicher”. Czyli „Tylko dwie rzeczy są nieskończone:wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie jestem pewien co do tej pierwszej” powiedział Albert Einstein i oczywiście się nie pomylił.
Teraz przed nami jeszcze tylko nawałnica; a w zasadzie nawałniczka amerykańska, a po niej tak oczekiwane nasze wakacje.