Archiwum dnia: 5 sierpnia, 2011

Zasklepienie.

                             Bo chyba tak należałoby „to” nazwać. Mam takie chwile, ba nawet całe dni się kiedy zamykam się tak totalnie sama w sobie. Tylko ja i mój ból. Prawie intymna relacja. Nikt i nic się tam do mnie nie przedostanie. Za żadne skarby świata. Ludzie pukają, stukają, wołają, a ja nic.Wcale i wcale nie odpowiadam. Nie ma mnie.



„ptaku mojego serca

nie smuć się

nakarmię cię ziarnem radości

rozbłyśniesz

 

ptaku mojego serca

nie płacz

nakarmię cię ziarnem tkliwości

fruniesz

 

ptaku mojego serca

z opuszczonymi skrzydłami

nie szarp się

nakarmię cię ziarnem śmierci

zaśniesz”

                                    

To oczywiście mistrzyni Poświatowska.

                                     W te dni najchętniej zostałabym przez cały czas w łóżku. Ja osoba dbająca o swój wygląd i raczej chyba dobrze i starannie ubrana mogę przez cały dzień chodzić w okropnym szlafroku. Jak taka przysłowiowa Dulska. Nawet gdyby nagle wybychla III wojna światowa przypuszczam, że nie zareagowałabym. Zasklepiam się tak bardzo w tym moim nieszczęściu, że cały świat praktycznie przestaje istnieć.

Czy to już depresja?