Archiwa miesięczne: Maj 2013

Amsterdam.

                     Spędziliśmy 4 dni w Amsterdamie, a więc byliśmy wyjechani (uwielbiam to stwierdzenie mojej woźnej z liceum). Mąż częściowo podróżował służbowo, a ja jako słodki balast.

                    Amsterdam jest naprawdę unikalny i trudno mi nawet powiedzieć dlaczego. Są przecież miasta z dużo starszą i bogatszą historią posiadające znacznie więcej zabytków oraz innych historycznych obiektów. Istnieją miasta, gdzie klimat jest znacznie bardziej sprzyjający i nie pada tak często.

A jednak jest to zdecydowanie the place to be.


A więc co sprawia, że to właśnie Amsterdam tak fascynuje?


                   Po pierwsze swoboda i pewien rodzaj joie de vivre wiszące jakby w powietrzu. Jakaś taka forma luzu i tolerancji. Absolutne pomieszanie ras i kolorów sprawiających zwyczajnie radosne wrażenie. Familiarna, ale grzeczna obsługa w hotelach i w restauracjach.

Luźno, niezobowiązująco i przyjemnie.

A może to ślicznie usytuowane liczne kanały i pięknie zagospodarowane nabrzeża nie tylko kafejkami, czy sklepikami, ale otoczone rzeczywiście pięknie zadbanymi domami?

I ku mojemu zdumieniu: pomimo naprawdę wielkich tłumów czysto na ulicach.

                       A więc kto nie był niech żałuje;)


Amsterdam1.

 

Amsterdam2.

 

Amsterdam3.

 

Amsterdam3.

 

Amsterdam4.

 

Cdn….. .

 


Pytanie na śniadanie 1.

                  „Pregnancy test” czyli najzwyklejszy test ciążowy. Działa szybko, łatwy w obsłudze i podobno niezawodny. Rezultat jest także prosty do interpretacji: jedna kreska – wynik negatywny, dwie kreski – wynik pozytywny czyli ciąża.

A co oznacza, po wykonaniu zgodnie z instrukcją testu, brak JAKICHKOLWIEK kresek?

Jak się nazywa taki stan?

 

 

Ambiwalentie.

                Jak zwykle po powrocie z Polski. Dół, a może tylko dołek. Z pewnością jeszcze nie Rów Mariański, ale jednak trochę ciężko. Targają mną  sprzeczne oraz ambiwalentne uczucia.

Czy chciałabym wrócić do kraju? Nie wiem.

Czy chciałabym na stałe, do końca życia mieszkać w Belgii? Także nie wiem, chociaż de facto mieszkam tu ponad 20 lat.

I tak źle, i tak niedobrze.

I tak. I nie. Raz tak, raz nie. Jestem na dodatek zodiakalną Wagą, a to nie poprawia ani sytuacji, ani nastroju. Dokładnie jak ten osioł, któremu „w żłoby dano”. Wiem, że taki stan jest chwilowy i przejściowy, i zwykle mija.

Oby.

 


Kamień.

 Kamien.Jest.

 Przygniata.
 I rośnie jak na drożdżach.
 
 Jak to rośnie?
  
 Przecież to tylko kamień.

 

 Zamienia serce w serce zkamienia



 Kamień?

 Wielki.
 I ciężki.
 

 Uwiera.

 I dusi.

 Tak bardzo

Trudny do zniesienia.