Czy istnieje limit łez?
A może można płakać bez końca?
Czy istnieje limit łez?
A może można płakać bez końca?
Pomocy.
Czasem moje życie
Żyje swoim życiem.
Zupełnie niepotrzebnie
Kładzie mi kłody pod nogi.
Te przysłowiowe
I te nie.
Czasem słyszę
Chichot mojego życia
Całkiem niedaleko
Tuż
Za rogiem.
Szkoda, że nie potrafię
Cichutko
Szybciutko
Nacisnąć
Przycisk delete.
Chciałabym czasem
Zamienić to moje życie
Na inne.
Halo, halo
Wołam.
Zwykle
Nie odpowiada nikt.
Został usunięty. Klosz pod którym od daaaawna tak sobie bezpiecznie funkcjonuję i troszkę udaję, że żyję. Klosz ten jest od lat trzymany przez mojego męża.
Mąż, chcąc uporządkować co nieco nasz totalnie zniszczony przez remont ogródek, jakoś tak nieszczęśliwie się schylił i…..trzasnął mu kręgosłup. Ten trzask było słychać w (prawie) całej Belgii. Tak fatalnie, że praktycznie może się tylko minimalnie poruszać.
Tak więc sytuacja się odwróciła. I to diametralnie. To ja jestem tą osobą, która pomaga, podaje, obsługuje. Pociesza i trzyma za rękę. Delikatnie całuje (tylko i wyłacznie) w czoło. Nawet z wielkim wprawdzie trudem, ale jednak wytaszczyłam przed dom „zielone” śmieci czyli wielki i ciężki kontener z odpadami biologicznymi. No prawie jak superman. Dałam radę.
No i cieszę się, cieszę się bardzo. Nie dlatego, że mąż jest chory, ale dlatego, że chociaż raz mogę ja coś dla niego zrobić. Chociaż troszeczkę spłacić ten dług, który wiem, że jest nie do spłacenia.
“Żyć to znaczy okazywać wdzięczność
za słoneczny blask i miłość,
za ciepło i czułość,
których jest tak wiele w ludziach i rzeczach”.
(Phil Brosmans).
W ubiegły weekend byliśmy na jej koncercie. Utalentowana, obsypywana nagrodami, francuskojęzyczna Belgijka.
Dla mnie bez rewelacji, ale mój mąż uwielbia wprost takie miauczenie więc się poświęciłam. Z przyjemnością zresztą.

Cuuuuudny ten kubek!!!!!!!
Czyli po polskiemu:” Przytulaj mnie delikatnie. Gościec sprawia ból/ kaleczy”. Do wyboru.
Ileż to razy spontanicznie poleciały mi łzy z powodu błahego ucisku dłoni, przytulenia właśnie, lub nie daj Boże poklepania po plecach.
Tak sobie myślę, że gdybym chciała mieć kochanka to musiałby on przed „tym” dostać szczegółową instrukcje mojej obsługi. Problem mam więc z głowy, a wierność małżeńską zagwarantowaną. Z mojej strony, rzecz jasna.
P.S.
Wpis popełniłam osobiście w sobotę, potem również osobiście go opublikowałam, poprawiałam i jeszcze raz opublikowałam.
Na koniec, również osobiście, go przez pomyłkę, usunęłam. Inteligentni inaczej tak mają.
Absolutny rekord.
Wczoraj byłam na wizycie kontrolnej w szpitalu. I wszystko, WSZYSTKO załatwiłam w 1,5 godziny. Znaczy się: bla, bla, bla z profesorem, pobranie krwi, siku do kubeczka, a także zdjęcie rentgenowskie protezy łokciowej. Z tą protezą zaczyna niestety być „coś” nie tak. Boli i co nieco na niej urosło. Naprawdę. Ja to potrafię cuda czynić.
Ale ad rem. Czyli można, można, można!!!!!!! w szpitalu „komplet” załatwić nie marnotrawiąc na to pół dnia.
Alleluja.
Czy mówiłam
Że smutno?
Że boli?
Czy mówiłam
Że kochałam?
Ze żyletka cięła mocno?
Że tęskniłam
Że płakałam?
Czy ktoś słyszał?
Czy zadzwonił?
Czy ktoś pomógł?
Czy naprawdę dużo chciałam?
Bardzo fajnie nawet.Tak mi właśnie jest, czego dowiedziałam się z wczorajszej rozmowy telefonicznej z dawną przyjaciółką z Polski. Dlaczego mi tak fajnie? „Gdyż sobie siedzę na d*pie w cieplutkim domu, pachnę, nic nie robię, a kasa sama mi leci”. Wow. To dopiero jest życie. Z*jebiste znaczy się.
Ale tak w zasadzie to nie mam na co się oburzać, twierdzi mój mąż. To przecież wszystko jest najprawdziwsza prawda. Dom jest faktycznie ciepły. Fakt. Jakoś nie wiem na czym innym niż na d*pie można by ewentualnie w miarę wygodnie siedzieć. Nic nie robię. Fakt. Mamy to szczęście, że u nas samo się sprząta, gotuje, prasuje….itd. A porządek mam w genach. Tylko okien nie myję i ciągle czekam na Osho713, który obiecał je umyć. Parole, parole, parole….. .No a to, że jako inwalida I grupy nie mogę pracować zawodowo nie ma znaczenia. Ani to, że w międzyczasie nauczyłam się, biegle w mowie i w piśmie, 4 języków obcych także nie. Pachnę? Pewnie, chociaż niestety nie zawsze. Mało powiedziane: ja pięknie pachnę. Na perfumy jestem w stanie wydać (prawie) każdą kasę i faktycznie ta ostatnia sama szczodrze spada nam z nieba. Taki lajf. Nawet Bill Gates przy nas to pikuś.
Więc o co tak w zasadzie mi chodzi?
Hmmm?
Rozmowy ciąg dalszy:” Podczas gdy oni (ona i mąż) harują w TEJ z*sranej Polsce za marne grosze”.
To harowanie, w jej przypadku, to akurat 8 godzin zajęć ze studentami tygodniowo. TYGODNIOWO. Mój mąż codziennie pracuje więcej. No, ale, ale nie zapominajmy o wyczerpującej pracy naukowej. Przez te wszystkie lata pracy (ponad 20) stworzyła 4 artykuły. Imponujące. Ja, Proszę Szanownego Państwa, nie urodziłam się wczoraj; znajoma wykłada historię architektury i nikt mi nie wmówi, że trzeba nieustannie się do takich akurat zajęć przygotowywać.
No i te marne grosze. Z tych maleńkich, o pomstę do nieba wołających dochodów, dorobili się wielkiego domu z wielkim ogrodem w dużym, uniwersyteckim mieście. Do tego posiadają spore mieszkanie w centrum tegoż miasta, które wynajmują studentom. Za darmo, I presume. O tych tam trzech samochodach i regularnych wakacjach w ciekawych miejscach na świecie nie wspominam.
Chyba nie muszę dodawać, że rozmowa była miła, przyjacielska i totalnie bezinteresowna. Zupełnie niezwiązana z tym, że za dwa miesiące jadą na wakacje do Anglii i chcieliby się u nas na jakiś czas, po drodze, zatrzymać.
No to nara.
Idę sobie trochę popachnieć w kosztownych, niezwykle eleganckich ciuchach nie zapominając o założeniu tych wszystkich ogromniastych diamentów na palce.
Tak przygotowana poczekam na przyjście naszej służby.
„Nieziszczone przyjaźnie,
lodowate światy.
Czy wiesz,że przyjaźń trzeba
współtworzyć jak miłość?
Ktoś w tym surowym trudzie
nie dotrzymał kroku.
A czy w błędach przyjaciół
twej winy nie było?”
(W.Szymborska).
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
Disability Advocacy and Empowerment
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
A więc mnie nikt nie przeprosi za wszystko to, co się stało? Nikt nie będzie tłumaczył, że mógł wymyślić lepiej? Nikt mi nie powie: Maleństwo, jakżeś się dzielnie trzymało! Nikt mi medalu nie przyzna ni po ramieniu poklepie? MPJ
Anna Chałupczak- Winiarska