Bardzo fajnie nawet.Tak mi właśnie jest, czego dowiedziałam się z wczorajszej rozmowy telefonicznej z dawną przyjaciółką z Polski. Dlaczego mi tak fajnie? „Gdyż sobie siedzę na d*pie w cieplutkim domu, pachnę, nic nie robię, a kasa sama mi leci”. Wow. To dopiero jest życie. Z*jebiste znaczy się.
Ale tak w zasadzie to nie mam na co się oburzać, twierdzi mój mąż. To przecież wszystko jest najprawdziwsza prawda. Dom jest faktycznie ciepły. Fakt. Jakoś nie wiem na czym innym niż na d*pie można by ewentualnie w miarę wygodnie siedzieć. Nic nie robię. Fakt. Mamy to szczęście, że u nas samo się sprząta, gotuje, prasuje….itd. A porządek mam w genach. Tylko okien nie myję i ciągle czekam na Osho713, który obiecał je umyć. Parole, parole, parole….. .No a to, że jako inwalida I grupy nie mogę pracować zawodowo nie ma znaczenia. Ani to, że w międzyczasie nauczyłam się, biegle w mowie i w piśmie, 4 języków obcych także nie. Pachnę? Pewnie, chociaż niestety nie zawsze. Mało powiedziane: ja pięknie pachnę. Na perfumy jestem w stanie wydać (prawie) każdą kasę i faktycznie ta ostatnia sama szczodrze spada nam z nieba. Taki lajf. Nawet Bill Gates przy nas to pikuś.
Więc o co tak w zasadzie mi chodzi?
Hmmm?
Rozmowy ciąg dalszy:” Podczas gdy oni (ona i mąż) harują w TEJ z*sranej Polsce za marne grosze”.
To harowanie, w jej przypadku, to akurat 8 godzin zajęć ze studentami tygodniowo. TYGODNIOWO. Mój mąż codziennie pracuje więcej. No, ale, ale nie zapominajmy o wyczerpującej pracy naukowej. Przez te wszystkie lata pracy (ponad 20) stworzyła 4 artykuły. Imponujące. Ja, Proszę Szanownego Państwa, nie urodziłam się wczoraj; znajoma wykłada historię architektury i nikt mi nie wmówi, że trzeba nieustannie się do takich akurat zajęć przygotowywać.
No i te marne grosze. Z tych maleńkich, o pomstę do nieba wołających dochodów, dorobili się wielkiego domu z wielkim ogrodem w dużym, uniwersyteckim mieście. Do tego posiadają spore mieszkanie w centrum tegoż miasta, które wynajmują studentom. Za darmo, I presume. O tych tam trzech samochodach i regularnych wakacjach w ciekawych miejscach na świecie nie wspominam.
Chyba nie muszę dodawać, że rozmowa była miła, przyjacielska i totalnie bezinteresowna. Zupełnie niezwiązana z tym, że za dwa miesiące jadą na wakacje do Anglii i chcieliby się u nas na jakiś czas, po drodze, zatrzymać.
No to nara.
Idę sobie trochę popachnieć w kosztownych, niezwykle eleganckich ciuchach nie zapominając o założeniu tych wszystkich ogromniastych diamentów na palce.
Tak przygotowana poczekam na przyjście naszej służby.
„Nieziszczone przyjaźnie,
lodowate światy.
Czy wiesz,że przyjaźń trzeba
współtworzyć jak miłość?
Ktoś w tym surowym trudzie
nie dotrzymał kroku.
A czy w błędach przyjaciół
twej winy nie było?”
(W.Szymborska).