……….to po polskiemu znaczy ODDYCHAĆ. I to właśnie mamy zamiar od jutra robić, jak co roku zresztą, w ukochanej Zeelandii. Wyjeżdżamy na tydzień, a już dzień po powrocie mąż wylatuje do Tokio, a ja do Polski. On, wiedząc jak bardzo źle znoszę samotność, „wysyła” mnie do kraju. Dokładnie tak. Kupił mi bowiem bilet samolotowy i po krzyku.
Ach witaj mi witaj kochana emancypacjo.
Tak więc drogie czytaczki mojego bloga, drodzy czytacze oraz ci pomiędzy nimi trzymajcie się zdrowo i ciepło, a ja postaram się odezwać za jakieś 2 tygodnie.
Ciao.