Mieliśmy przez kilka dni gości. Znajomi męża, którzy wojażowali po Holandii wpadli do nas na kilka dni.
Ucieszyłam się i przygotowałam. Dom wysprzątany, napoje wszelakie kupione, pościel czyściusieńka, a menu ułożone i częściowo przygotowane w zamrażarce.
Przyjechały dwie raczej młode osoby.
Pod koniec pobytu, czwartego dnia, przypadkowo usłyszałam rozmowę telefoniczną z matką jednego z osobników.
Postaram się zacytować:
„ Jak jest? No raczej średnio (zmieniam słowo na bardziej cywilizowane). Widać, że mają kasę, a żarcie jest do bani (zmieniam słowo na bardziej cywilizowane). Jakieś sery musimy żreć i pić ekologiczne soki. Smaczne? Bo ja wiem. Mama, kup jakaś porządną kiełbasę. Dobra?
Na noc dają nam wodę do picia. Po co? A skąd ja mam wiedzieć. Tak jakbym nie miał w nocy nic innego do roboty. Ha, hhaaa. W restauracji? A tak byliśmy, ale TYLKO raz (wizyta trwała niecałe 4 dni). Żarcie? Takie sobie. Jakieś malutkie g*wna (nie zmieniam słowa, gdyż nie wiem na jakie). I tylko te wina do picia. Chyba taniocha*. Piwa by się człowiek napił (różnorodne piwa stały ( i znikały) do ich dyspozycji w nas w piwnicy).
Bognna (czyli ja) jest nieźle porąbana; baba, a zna się na futbolu lepiej ode mnie. No k……(słowo raczej nie do zamienienia); myślałem, że mnie krew zaleje.
Do Brukseli? Za nic nie pojedziemy. Jeszcze nas Araby zastrzelą.
Jacy są? No….dziwni. J. poprosił o nieprzeklinanie u nich w domu i o palenie fajek na zewnątrz. Podczas jedzenia i wizyt nie oglądają telewizora. Ja chrzanię (zmieniam..) takie życie”.
Nie ukrywam, że zbulwersowana powtarzam wszystko mężowi. A ten na to: dobrze ci tak. Trzeba było nie podsłuchiwać.
*Taniocha – 45 euro od osoby
P.S.
Cytat nie jest precyzyjny, ale z grubsza tak to brzmiało.