Archiwa miesięczne: Grudzień 2017

To jest ostatni….. 1

.….. wpis w tym roku.

                Mąż tradycyjnie nie pracuje w okresie pomiędzy Świętami, a Nowym Rokiem, a oczekiwani goście już siedzą na walizkach. Coś się kończy, a coś się zaczyna… . I tak w kółko. Jestem o kilka zmarszczek starsza i o kilka zharatanych gnatów chorsza. Nie jestem, ani grubsza, ani chudsza, ani, niestety (podejrzewam) mądrzejsza. Jak zwykle pewnie poryczę się solidnie (makijaż!!!) w Sylwestra w męską, ciepłą i pachnącą od lat tak samo marynarkę. Ta wielka marynarka wchłonie te łzy i na moje szczęście tych marynarek mąż ma całkiem dużo w szafie.

To jest naprawdę piękne jak kojąco, terapeutycznie prawie może działać znany i lubiany od lat zapach.

               Wigilia jak na razie tylko w głowie. Zakupy „się zrobią” jutro, a wszystko przygotuję w sobotę. U nas jest tradycyjnie i skromnie. Tak więc: domowy barszcz (z kupionymi włoskimi pierożkami), kapusta z fasolą i grzybami, smażony dorsz, puree ziemniaczane, jakieś 5 surówek/sałatek oraz kilka różnych, własnej produkcji, sosów. Deser robią goście i jest to coroczna niespodzianka. Prosto, bez wydziwiania i mam nadzieję, że smacznie i zdrowo. Do wszystkiego podajemy specjalnie wybrane na tę okazję wina. Z zasady nie jemy wcale cukru, a więc niczego nie piekę.

Czy ja już kiedyś pisałam, że karp w Belgii ma sporego fuksa i jest traktowany jako ryba ozdobna i niejadalna? Dla nas bez problemu, gdyż dorsza wprost uwielbiamy, a karpia tak średnio.

Tak więc pływają sobie te karpie beztrosko, w czasie kiedy inne łososie chowają się po kątach, tam i z powrotem i wcale się nie martwią, że niedługo mogą zostać usmażone podczas gdy całe życie chciały dokonać żywota w galarecie.

                   25.12. to długie, leniwe, piżamowe oraz pachnące kawą i pomarańczami WSPÓLNE śniadanie. To chyba tyle. Choinka stoi sobie grzecznie i zalotnie mruga, pokój gościnny przygotowany, obrusy pięknie i profesjonalnie (dzięki, dzięki za te „prasujące” firmy) uprasowane. Winka się chłodzą. Humory mam nadzieję dopiszą, a gośćca zamknę w piwnicy i zgubię od niej klucz.

Doliczam dużo :

 

To jest.

 

oraz następujące z serca płynące życzenia:



Pogodnych Świąt Bożego Narodzenia oraz dobrego, pełnego pozytywnych emocji 2018 Wam życzę. 

 


Ręka.

Reka. Rozchyliło się niebo.

 Upadły na ziemię kropelki           deszczu

 Dając wątłym kwiatom

 Nadzieję na życie.

 Przez chwilę promyk słońca

 Oślepił beztrosko

 Zadając ból

 Wyblakłym od łez

 Oczom.


Wyciągasz rękę

Szukając przestrzeni

Po omacku
Bezradnie

I niepotrzebnie

 

Rękami
Dotykając ziemi.



Cyrk…..

………z prezentami świątecznymi w Belgii, i nie tylko, już się zaczął.


                   W sklepach, niestety, robi się (zbyt) tłoczno. A my zamówiliśmy prawie wszystko on line.

Właśnie przed chwileczką poczta dostarczyła ostatni z prezentów.
I fajnie.
I spoko.

I bez stresu.

No i niech żyje Internet.

No i na dodatek bardzo, ale to bardzo przystojny listonosz:)



Beznadzieja…..

….. jakaś jest.


                    Czyli “chmurno, durno, nieprzyjemnie”. Nic mi się nie chce i nic mnie nie cieszy.

Najchętniej przespałabym, zakopana gdzieś w jakiś kocach, cały dzień. Gotuję minimalistycznie, wychodzę z domu kiedy naprawdę muszę, nie otwarłam żadnej książki od dłuższego czasu. Wyłącza mi się uwaga i zainteresowanie w mniej więcej połowie nawet całkiem dobrego filmu.

Przekładam i przekładam w nieskończoność spotkania z przyjaciółkami. Jak tak dalej pójdzie to mnie w końcu oleją.

Jestem niemiła i kłócę się z mężem testując granice anielskiej wprost cierpliwości.

 Nic, ale to absolutnie nic, mnie nie zadowala. Zamiast z radością to ze strachem prawie czekam na Święta.

                   Jestem z tego powodu bardzo, ale to bardzo zła na siebie, ale, nawet mocno próbując, niczego nie potrafię zmienić.

Ot, marazm, bierność i niemoc.