Archiwa miesięczne: Czerwiec 2015

Chorowanie kształci.

                    Jakkolwiek absurdalnie to brzmi taka jest prawda. Dzięki przeprowadzonej ostatnio gastroskopii (bleee) dowiedziałam się, że posiadam Pierścień Schadzkiego. Hm? Że niby co mam?

Pierścień? Jeszcze jeden?

               Ależ ja mam wystarczająco dużo biżuterii.. W życiu o czymś takim nie słyszałam, ale niestety od jakiegoś czasu wyraźnie go czuję. Umila mi on życie dosyć częstymi wymiotami (i nie jest to bulimia), bólem i duszeniem się.

Tak więc zapomnijcie ludzie o studiowaniu, podróżach, czytaniu czy oglądaniu.


Chorujcie, a będziecie tacy mądrzy jak ja. Albo nawet bardziej.


Stopy to kłopoty.

                      Podczas ostatniej kontroli w moim jakże ukochanym szpitalu okazało się, że mam bardzo utrudnione krążenie krwi w stopach. Na babski rozum wygląda to tak: kości stóp tak bardzo się zrosły, że krew nie ma możliwości do nich dotrzeć. Stąd moje stopki stały się jakby „obce”. Nie mam w nich czucia, bolą obrzydliwie i są stale bardzo, bardzo zimne. BTW, to tłumaczy mój ostatni upadek. A w perspektywie są następne. Upadki znaczy się.

No pięknie, Proszę Państwa, pięknie.
Na taką przypadłość nie ma lekarstwa. EWENTUALNIE może pomóc operacja.

Poprosiłam o nowe stopy. Nie mają.

Poprosiłam o eutanazję. Odmawiają.

                   Największy i jeden z najlepszych szpitali uniwersyteckich w Europie, a niczego pożytecznego tam nie mają.
Sama nie wiem, o co jeszcze mogę prosić.

O lekką śmierć może?

Lub o kurs nauki chodzenia bez używania stóp?

Albo o to:

 

Stopy.

 


Pomyślunek.

Pomyslunek.  Powiedzialeś:

 Będzie lato.

 

  Zapytałam:

 Co ty na to?

 

 Powiedziałam:

I całusa dam ci za to.

 

  Zapytałam:

 Się kochamy?

  Pomyślałeś:

 I co z tego

 Właśnie mamy?

 Pomyślałam:

Że jest pięknie.

 Zapytałeś:

Może częściej?

 


Estetyczne rozważania.

                 Pomimo obolałej i posiniaczonej twarzy musiałam jednak wyjść na ten świat. Popudrowałam co się dało i poszłam. Tłumy na mój widok uciekały z autobusu, a do lekarza zostałam przyjęta poza kolejnością. Czyli są także plusy dodatnie zaistniałej sytuacji.

               Wczoraj wieczorem zapytałam męża co powiem, kiedy lekarka się zdziwi na mój widok.
Ten, absolutnie nieczuły na moje estetyczne rozważania, powiedział:

– Jak to co? Powiedz jej, że ci w końcu przyłożyłem. Każdy przecież to zrozumie.


Właśnie.

 

Brzydula.

Ubiegły weekend nie należał do najlepszych.

            Wieczorem w piątek zdechł mój komputer. Chorował już od jakiegoś czasu i nagle totalnie odmówił mi posłuszeństwa. Nie lubię kiedy ktoś dotyka mojego komputera lojalnie trzymam się więc także z daleka od komputera męża. Oprócz tego mój Windows „mówi” po niderlandzku, jego po angielsku no i on ma klawiaturę QWERTY, a ja AZERTY i pisanie zajmuje mi tam znacznie więcej czasu. O braku polskich liter nawet nie wspominam. Chcę przez to powiedzieć, że spędziłam kilka dni BEZ kompa.

Można?

Ano można.

Ale łatwo nie było.

Pisania na smartphonie nigdy nie polubiłam.

                   Wieczorem w sobotę potknęłam się w salonie i przewróciłam uderzając TWARZĄ(tak, tak) w stojący tam mebel. Rozwaliłam sobie nos, czoło, usta i brodę.
Wszystko krwawiło, spuchło i wyglądało okropnie. Zresztą nadal jestem
przecudnej urody” (cyt. siostra).

Na dodatek mam uroczo sine kolana i pękniętą kość w palcu prawej ręki.

Cholera.

Mąż o mało nie dostał zawału.

                   W niedzielę najbardziej drastycznym wydarzeniem było gotowanie przez niego, męża znaczy się, obiadu. Jakoś jednak przeżyliśmy, a zapiekankę (różne warzywa, cebula, mielone mięso,makaron i parmezano) jedliśmy do środy włącznie. Ja zaś zamiast załogować się w komputerze, zalogowalam się potłuczona, obolała, nieszczęśliwa i BRZYDKA na sofie. No i przeczytałam romans. Tak, tak i niech żyje Danielle Steel. Pięknie, naprawdę pięknie było przenieść się w świat ludzi niewiarygodnie bogatych, niewiarygodnie urodziwych i niewiarygodnie zdrowych.

A, że się ciągle zdradzają?

Cóż, nobody is perfect. Jednak.

Dla poprawienia imidżu mogłabym napisać, że czytałam Szekspira w oryginale, ale co tam. W końcu Steel est także po angielskiemu.

                   Komputerek aktualnie posiadam nowiuteńki, śliczniuteńki no i śmiga jak sarenka, chociaż oboje potrzebujemy czasu, aby się do siebie przyzwyczaić i się wzajemnie pokochać.

                    Szkoda, szkoda, wielka szkoda, że ludzi nie można tak łatwo wymienić jak można wymienić sprzęty.
Fajnie by było.

 

                      Brzydula.           

 

Rozczochranie.

Rozczochranie. Rozczochrało się życie.

 Bezszelestnie

 Przewinęła się kartka z   kalendarza.

 

 Znowu

 Zapełnił się ocean łez.

 

 Gdzieś

 Kogoś

 Nagle

 Dotknął anioł.
 
 Ktoś się pojawił

 I odszedł skrycie.

 

 Rozczochrała się dusza.

 I serce.

I włosy.

 

Nie chcę

I nie chcę.

A jednak się zdarza.