Archiwa miesięczne: Luty 2018

Oczekiwanie na….

……. TEN telefon jest naprawdę zabójcze.

Moja teściowa miała rozległy wylew krwi do mózgu i leży w szpitalu. Stan jest ciężki i nierokujący poprawy. W zasadzie jej odejście jest tylko kwestią czasu.


                    Tak więc czekamy i czekamy. Mój mąż niedługo poleci pożegnać się z Matką.
Każdy dźwięk telefonu podnosi mi drastycznie ciśnienie.

Niby to wszyscy dobrze wiemy. Nasi rodzice muszą kiedyś umrzeć. A jednak… .

Ach…. .Ciężko, bardzo ciężko pisać.



Co za ulga….

…….że już te Walentynki mamy z głowy. Ufffff.

                     Nie musimy więc dzisiaj wieczorem być dla siebie ani dobrzy, ani mili, ani uprzejmi. Powarczymy sobie tylko troszkę podczas jedzenia. Nie muszę się gimnastykować z obiadem. Zrobię tylko zwykle spaghetti bolonaise. Sama radość.

                      Nie martwię się także o żadną sexy bieliznę i bezkarnie ponoszę sobie stare, sprane barchany. Mąż zaś nie musi naruszać karty kredytowej kupując mi znowu te diamenty.

No pięknie. Zwyczajnie pięknie.

 

co.

 

P.S.
Kto regularnie mnie czyta doskonale wie o co chodzi;)))))



Walentynki.

                        Wiem, wiem, że jeszcze za wcześnie na świętowanie. I wiem także, że niektórzy mówią, że to głupota, komercja i że tylko o kasę chodzi. Ale przecież nikt nas nie zmusza do kupowania drogich prezentów czy przebywania w ekskluzywnych restauracjach. Nie musimy się poddawać owczemu pędowi przecież. Sami możemy sobie ten dzień fajnie, i co najważniejsze po swojemu, urządzić. Naturalnie trzeba mieć CO świętować.

Ale do rzeczy.


                       W ubiegły piątek mąż powiedział, że zarezerwował dla nas, na sobotę, naszą restaurację. Super. Nasza restauracja jest prowadzona przez Arabów i takie właśnie jedzenie oferuje. Nazywa się Touareg. Do tego dochodzi śliczny wystrój, arabska, dyskretna muzyka i arabskie absolutne cudeńko w roli jednego z kelnerów. Kiedy siedzieliśmy już w samochodzie mąż musiał nagle wrócić do domu, gdyż zapomniał zabrać swój telefon. Nic nadzwyczajnego, ale zdarzenie to odegrało całkiem istotną rolę w mojej opowieści.


                    W knajpie jak zwykle było cudnie, tajine z kurczakiem i warzywami oraz zimne, marokańskie winko. Wszystko świetne, smaczne i po demokratycznej cenie.

                      Wróciliśmy do domu …. a tu czerwone róże na stole i schłodzona cava w lodówce. Kiedy on to wszystko zrobił? Aaaaa….zaświtało mi w głowie…… ten niby zapomniany telefon.

                    Mąż mówi wiem, że za wcześnie i że wolałabyś świętować jutro, ale mam dwa doktoraty do poprawienia, więc zrobimy to wyjątkowo dzisiaj. Zaczęłam gorączkowo myśleć co my u diabła celebrujemy? I dlaczego mielibyśmy robić to jutro?


Jak to co? Mówi mąż. Zapomniałaś? Przecież jutro są Walentynki!!!!

No i jak tu nie kochać takiego szmyrgla* ? No jak?

 

*Szmyrgiel – gwarowo po śląsku to taki fajny, sympatyczny wariat.